niedziela, 10 kwietnia 2011

Jak chartował się* szmal.

Władek lat 95 podał mi ramię i wybraliśmy się wspólnie do kościoła. Dziś prawdziwy Polak idzie albo na mszę świętą, albo na lotnisko. Poznańska Ławica jest jednak oddalona od Wildy, natomiast do parafii jest blisko, bo najpierw Żabka, potem SKOK – to naprawdę żabi skok do proboszcza – więc wybór był naturalny. Ponadto na tacę nie trzeba wrzucić nawet grosza, a rocznicy katastrofy smoleńskiej nie będę przecież czcić biletem z tanich linii lotniczych. Zresztą, co ma Majorka do Smoleńska? Lepiej wylecieć na wakacje do hiszpańskich kurortów w dzień dziecka. (Nie wiem, co chciałam przez to powiedzieć.)

Po wildeckim trakcie dla pieszych szliśmy z AK-owcem dostojnie. Na słońcu lśniły lakierki powstańca, czerwone korale na mojej anielskiej szyi oraz zaśliniony spojrzeniami przechodniów dekolt, w którym ukrywałam jedną parę zadziornych niespodzianek.
– Adela – zagadnął powstaniec. – Ludzie dostali po mordzie smoleńskim obuchem i nie wiedzą, jak się podnieść. Wiesz, dlaczego?
– Dawaj, kochasiu! Złam monopol proboszcza, bo za chwilę nie da nikomu dojść do głosu.
– Kapłan podczas mszy korzysta z opasnej księgi.
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– Każde czasy mają swoje memento, które zwykle ukrywa się w ważnej księdze. Nawet komuchy miały swoje lektury. A teraz nic. Jakieś Grochole, Pilchy i inni anemicy.
– Komuchy coś miały? Myślałam, że wszystko szło na pomoc dla krajów trzeciego świata.
– Po części masz rację, w końcu od nas poszły do Związku Radzieckiego wagony przetumaczonej na rosyjski „Jak hartowała się stal”.
– Zaraz! – krzyknęłam. – Zaraz – powtórzyłam.

Stojąc w promieniach słonecznych doznałam olśnienia. Zrozumiałam, po co żyję i co jest moim przeznaczeniem. Po prostu muszę opisać współczesne czasy, by wytyczyć ścieżkę dla ogłupiałych pobratymców. By dać im siłę i objaśnić wszystkie czyhające na nich knyfy. Tak, Władek lat 95 zapłodnił mnie przeznaczeniem.
– Jak chartował się szmal – oznajmiłam uroczyście.
– Hartował? To pieniądze się hartuje.
– Porzuć hutniczą retorykę! Obecnie kasę robi szybko. A kto szybko biega?
– Gepard?
– To kot, więc żaden pies na pieniądze – zaoponowałam.
AK-owiec lat 95 przystanął, głęboko się zastanowił, otwierając szeroko wiekową gębę, po czym kiwnął głową ze zrozumieniem. Ja zaś odprowadziłam go do progu świątyni, pobłogosławiłam, następnie odwróciłam się na pięcie i wróciłam do domu, by zacząć pisać. A literki zaczęły do siebie pasować, jak pchła do sierści. Czułam się pisarsko robotna niczym Chińczyk w prowincji Yunan. Mao brakowało, a książkę machnęłabym nawet po chińsku.

* chart wyciąga na godzinę więcej niż Małysz za reklamy w telewizji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz