sobota, 9 kwietnia 2011

Przetrwałam.

Kobieta na trwałe wpisze się do rodzinnego albumu tylko wtedy, gdy przed familijnym obiektywem pozować będzie z trwałą na głowie. Nieważny jest deseń garsonki, towarzystwo siódmych wód po kisielu, czy wysokość obcasu w kształcie szpilki – istotne jest tylko to, co na głowie. Wprawdzie Władek lat 95 powtarza mi, że najważniejsze jest to, co kobieta prezentuje z negatywu, ale on jest seksistą i ja mam właśnie tam – czyli w głębokiej czerni odwrotności pozytywu – patriarchalne prawdy, które stara się mi wpoić.
Zbliża się okres Pierwszych Komunii Świętych, a ja zawsze w tym okresie kręcę się po terenie parafii. Lubię przemykać się w tle grup drugoklasistów, by fotografowie zawsze ujęli mnie w kadrze. Wiem, że dla świeżego chrześcijanina pełną gębą – jakim jest szczyl z podstawówki – jestem niezidentyfikowaną ciotką, ale to zmieni się z czasem. Bo wrosłam w wildecki pejzaż i moja trwała jest tak charakterystyczna, jak choćby szpital ortopedyczny imienia profesora Degi. „Ty jesteś taka wytrwała, że aż posągowo kamienna”, mawia mi w chwilach słabości Anonimowy Kobieciarz lat 95. Dlaczegóż więc miałabym żałować siebie na zdjęciach 8-latków? W końcu dodaję korolorytu dzielnicowej Eucharystii z parafii Zmartwychwstania Pańskiego w Poznaniu.
Do zakładu fryzjerskiego udałam się z pewną obawą, bo Dziunia lat 65, która przez 30 ostatnich lat pracowała nad moimi szałowymi kreacjami poszła na emeryturę. Moją rzucającą się w oczy, to znaczy ogólnie dostępną włochatowatością, miała zająć się dziewczyna z talentem w nożyczkach. Kornelia lat 22 miała ponoć duży zapał, lubiła po godzinach pracy projektować wymyślne wzory tipsów oraz żyła w nieświadomości, że praca na stojąco po 20 latach zawsze skończy się żylakami i bólami kręgosłupa.
– Pani Adela? Niech pani usiądzie na fotelu, kotku.
Trochę się nastroszyłam, bo myślałam o baranku. Koty to mam w domu pod szafą.
– Chwilunia i będzie pani wystrzałowa! – powiedziała Kornelia, szukając w lustrze swoich oczu.
– A mężczyzn pani goli? – spytałam, mając na myśli Władkowe problemy z zarostem.
– Już w szkole mówili do mnie „Brzytwa” – odpowiedziała Kornelia, uśmiechając się słodko do siebie. – Niestety, ze względu na HIV nie golimy mężczyzn.
– A komu robiła już pani trwałą? – indagowałam.
– Zna pani Simbę? – Kornelia puściła do swojego odbicia w lustrze prawe oczko.
– Ma pani na myśli Ryśka lat 53 z ulicy Fabrycznej?
– Rysiek zwany Lwim Sercem? Jeszcze nikt tak nie ryczał z radości – potaknęła głową 22-latka, utwierdzając się w słuszności swojej oceny. Potem obdzieliła dumnym spojrzeniem swoje lewe biodro.
– Czy trwała długo będzie trzymać? – spytałam na koniec.
– Dopóki nie spuszczę z pani wzroku – Kornelia wyszczerzyła zęby, eksponując nowe plomby.
Przyznaję, że nie chciało mi się wyjść z salonu. Bałam się nawet zobaczyć plecy młodej fryzjerki. Ale jestem odważną kobietą. Wróciłam do domu. Nie zapaliłam światła, utrwalając pod powiekami swoje odbicie z lustra. Właśnie takie zakodowane wspomnienia, to najlepsza trwała. Tak, tak – nie protestujcie. Popatrzcie tylko, jak wyglądam na pierwszokomunijnych fotografiach z Wildy. No!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz