piątek, 8 kwietnia 2011

Ni stąd, ni zowąd.

– Władku, jak przyszedłeś na świat? – pytanie zadałam powstańcowi lat 95 w czasie konsumowania przez niego pączka. Świntuch zamiast normalnie odpowiedzieć, wypluł marmoladę na środek kuchennego stołu.
– Przepraszam...
– Rodzinę też zdążyłeś przeprosić?
– Za ten dżem przepraszam – krygował się AK-owiec.
– To nie dżem tylko marmolada – poprawiłam Władka, wycierając ścierą blat stołu.
– Ech, Adela – jęknął Władek.
Wiosna to metaforyczny czas naszych powtórnych narodzin. I warto o tym szybko napomknąć przed 10 kwietnia, czyli polskim dniem szlochu, rozpaczy, rodzierania ran i grzebania się w smoleńskiej ziemi. Dlatego zawczasu chciałam poruszyć problem odgryzienia pępowiny przez mego druha, gdyż podobne pytania zadaję również sobie. Potem w atmosferze żałoby nie będzie już okazji, by o tym porozmawiać.
– Widzisz, Władku, ja przyszłam na świat ni stąd, ni zowąd.
– Jak to?
– Przyznam się, że moje narodziny mnie zaskoczyły. Przez moment nie mogłam ze zdziwienia złapać tchu.
– A potem?
– Powoli zaczęłam się przyzwyczajać, ale żyję jeszcze za krótko, by odpowiedzieć na niektóre pytania.
– Męczą cię imponderabilia?
– Od czasu niemowlęctwa mam też kolki. Jakoś trawię życie, ale trzustka zbliża się do granic wytrzymałości. Chyba za często kupuję Rogale Marcińskie.
– Właśnie, gdybyś urodziła się na Honsiu to byś jadła sushi. Ryż jest zdrowy, dlatego proponuję byśmy napili się sake.
– Pomyśl lepiej o Etiopii. Tam piłabym wodę butelkowaną, którą charytatywnie przysyła jeden z polskich producentów.
– Czyli dla nich ni stąd, ni zowąd.
– Masz rację, wspomaganie spływa ni stąd, ni zowąd. Bo co to za szlachetna pomoc, gdy odpiszesz sobie 1% podatku?
– To jak, może skoczę do sklepu po sake?
– Ty i te twoje imponderabilia! – wrzasnęłam.
Władek lat 95 wprawdzie jeszcze domagał się nieśmiało, bym przeznaczyła 1% swojej emerytury dla japońskiego producenta napoju wyskokowego, ale dość mam pokazów AK-owca, jak się chodzi, gdy trzęsie się ziemia. Ni stąd, ni zowąd zaprotestowałam, uświadamiając sobie, że większość moich protestów zna swój cel, choć nie wiadomo, skąd się biorą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz