czwartek, 26 maja 2011

Nie ma Międzynarodowego Dnia Ciotki.

– Wiesz, Adela, jednak nie ma jak u mamy – nagle zaskoczył mnie osobistym wyznaniem Władek lat 95.
Siedzieliśmy przy drugim śniadaniu, on zajadał się pączkiem, ja drożdżówką, słodkie popijaliśmy kawą z lekką nutą koniaku. Dochodziła 11, więc było za wcześnie, by pić czysty alkohol.
– A ja żałuję, że nie ma dnia ciotki.
– Nie narzekaj! Co miesiąc masz dzień ciotki!
– Co masz na myśli? – spojrzałam czujnie na powstańca.
– A nie, ciebie to nie dotyczy.
– Czy ty chcesz mnie obrazić?
– Adela, lepiej opowiedz o swojej najdziwniejszej ciotce.
– Moje ciotki były sufrażystkami.
– To dlatego się rzucasz!
– Niby co robię?
– Twoje ciotki wywalczyły równouprawnienie oraz prawo wyborcze i zamiast osiąść spokojnie na sofie z książką w ręku i ze stopami zanurzonymi w miednicy wypełnionej ciepłą wodą z mydłem, to one przepoczwarzyły się w feministki.
– Co masz do feminizmu?
– Feminizm z medycznego punktu widzenia to występowanie cech kobiecych u mężczyzny. Brak zarostu, gładka skóra...
– To akurat tobie przydałoby się – weszłam w słowo AK-owcowi.
– Fakt, że jestem filaretą nie oznacza u mnie od razu braku męskich cech płciowych.
– Kim jesteś?
– Filaretą. Miłośnikiem cnoty. Po prostu lubię cnotki. A feministki z waginy uczyniły oręż, depcząc w ten sposób błonę dziewiczą.
– Co za pierdoły wygadujesz! – oburzyłam się. – Najpierw mówisz, że nie ma jak u mamy, a potem stawiasz na piedestale dziewictwo? Skąd ty się wziąłeś? Ty niepokalanie poczęty bubku!
– Nie pokalasz mnie żadnymi wyzwiskami. Ja swoje wiem!
Anonimowy Kobieciarz lat 95 ucichł, ja też pogrążyłam się w myślach. Znów zaczął doskwierać mi brak święta ciotki. Mama to mama, od której można oczekiwać jedynie rutynowej nudy i zachowań bez polotu, ale ciotka... Ciotka to dar niebios.
Naprawdę dobrze mieć ciotkę. Ciotka obroni przed każdym mężczyzną. No, prawie każdym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz