piątek, 20 stycznia 2012

Wita mina.

– Adela, co ty jesteś taka skwaszona? – spytał od progu AK-owiec, czyli były żołnierz Armii Krajowej, a jednocześnie Anonimowy Kobieciarz lat 95, którego poddaję terapii w celu wyzwolenia go od uzależnienia od kobiecych wdzięków.

– Co?
– Masz minę jakbyś właśnie miała przeciąć czerwony kabelek, nie wiedząc, czy bomba wybuchnie, czy może nie.
– Właśnie to widzisz w moich oczach?
– Masz eksplozję w gałach!
– Gałach? Jakich gałach?! – oburzyłam się.
– Wracam z apteki. Wstąpiłem do nich przed 13, więc udało mi się bez większych komplikacji nabyć zestaw witamin. Wolisz D, czy zaczniesz od B?
– Znowu zaczynasz od D?
– Adela, nic nie wspomniałem o witaminie G! Nie idę tym tropem. Przecież poddajesz mnie terapii. Ja się resocjalizuję!
– Daj mi witaminę C.
– Każdą witaminę, ale nie C. Masz skwaszoną minę, to nie będę Cię faszerował witaminą C, bo skwasisz się na amen!
– Ty mi amenem nie wyjeżdżaj!
– Amenem? Wczoraj zdrabniałaś, dzisiaj kaleczysz! Gdzie twój język, Adela? Pokaż jęzora.
– Niby co?
– Wywal go na wierzch!
– Po co?
– Adela, kto tu nosi kalesony? Ja czy ty? Wywal klepaczkę z jadaczki, bo muszę to obejrzeć!

W relacji z Władkiem to ja zwykle jestem tą dominującą, więc jego postawa mnie zaskoczyła. W takich sytuacjach większość kobiet nie dyskutuje. Dostosowuje się do rozkazu wydanego tonem nie dopuszczającym sprzeciwu. Pokazałam język Władkowi, wyciągając go maksymalnie, by zwisał aż do biustu.

– Masz awitaminozę – orzekł powstaniec.
– Że co?
– Jesteś skwaszona, bo chemicznie jesteś niespełniona. Łyknij multiwitaminę.

Powstaniec wrzucił mi do gardła pastylkę, a potem upchnął mi język z powrotem na miejsce swego pobytu. Nie pozwolił patrzeć w lustro, póki tabletka nie zacznie działać.
Byłam uprzejma. Nie zajrzałam i później. Czułam bowiem, że takie wyciąganie języka nie służy niczemu. Nie przyniesie też efektu. Dlatego nalałam sobie kieliszek wiśniówki. To był dobry pomysł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz