niedziela, 15 stycznia 2012

Ho' oponopono.

– He lani luna, he honua i lalo – zanuciła Kunia lat 89 przed sumą w momencie, gdy w zimowe południe stałyśmy w większym gronie przed kościołem Zmartwychwstańców na poznańskiej Wildzie.
– He lalo lalo? – podchwyciłam melodię.
– Kurdemol, ładne słowa – zachwyciła się Eliza lat 67.
– He lani luna, he honua i lalo – zawodziła dalej Kunia lat 89.
– Kunia, co ty właściwie robisz? – zainteresowałam się.

Kunegunda lat 89 łypnęła na mnie okiem.
– Uzdrawiam relacje ze zmarłymi.
– Przez „He lalo lalo”?
– Nie! He lani luna, he honua i lalo!
– Że niby jak?
– Jestem Kahuna – przyznała się Kunia. – Uzdrawiam relacje w Ohanie.
– Chyba na Wildzie? – zaprotestowała Elwira lat 52 zwana w naszym fyrtlu Wirką Ho’ho z racji tego, że zawsze się gdzieś kręciła z tym swoim dużym tyłkiem, wyżymając z resztek wilgoci kolejnego kochanka.
– Nie – nie zgodziła się Kunia. – Lapau Lapa’au.
– Hę? – wtrącił się Władek lat 96.
– Nie hęchaj, pajacu! – skorygowałam AK-owca.
– Co masz do moich słodkich hęchków?
– Nie zdrabniaj, brutalu.
– Aloha – powiedziała Kunia.
– Mów tak do mnie jeszcze – wtrącił się powstaniec.
– Że niby Kunia? Że niby „aloha”? – zdziwiłam się.
– Mówić do ciebie wieszczem? – Wirka Ho’ho próbowała zagiąć parol na mego druha lat 96, co on przyjął z satysfakcją.
– Nie, że „brutalu” – wyjaśnił zachwycony Władek.
– Aloha – powtórzyła Kunia, wyjmując zza dekoltu kilka łańcuchów ze sztucznych kwiatów, a potem zawieszając je na naszych szyjach.
– Uzdrawiasz relacje ze zmarłymi? – Eliza trzymała się głównego wątku.
– Ho’oponopono – wytłumaczyła Kunia, po czym skinęła głową na pożegnanie i udała się w kierunku na Hawaje, czyli na Zachód. Choć równie dobrze mogłaby pójść na Wschód.

Popatrzyłyśmy z uwagą na magiczno-mistyczny chód naszej przyjaciółki, odprowadzając ją wzrokiem aż do rogu, po czym weszłyśmy do kościoła. Akurat kościelny bił pianę, bijąc w dzwony i jednocześnie dając sygnał do rozpoczęcia sumy.

Znów miałyśmy nadzieję na interesujące kazanie.

2 komentarze:

  1. Teraz dopiero sobie uświadomiłem, że nazwa tej przynudnawej mszy bierze się z brania (taki sobie pleonazm). Konkretnie z brania na tacę konkretnej sumy. Nieuiścisz - nieuczestniczysz. Alleluja ! PS - i co to w ogóle ma znaczyć: "-Bóg zapłać!" ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, ja jestem tylko autorką. Ja nie mogę narzucać interpretacji :)

      Usuń