sobota, 14 stycznia 2012

Bez majtek.

Stałyśmy przed sklepem na dole w ogonku oczekującym na dostawę świeżego, a co najważniejsze, ciepłego pieczywa z nocnego wypieku. Było to ważne, bo na poznańską Wildę dotarła w końcu zima i by dodać sobie animuszu przestępowałyśmy z nogi na nogę, wymachiwałyśmy rękami, a niektóre z nas nawet siarczyście klęły. Pod nosem, bo pilnowałam, by żaden bluzg nie stał się dominujący siłą swoich decybeli, a przez to nie wślizgnął się podświadomie do codziennego języka. Jednak każdy z tych sposobów okazał się mało skuteczny. I wtedy odezwała się Malwina lat 92, zaskakując nas wyjątkowością swego pomysłu:

– Zdejmijmy majtki.
– Że co? – żachnęła się Kunia. – Jest zimno jak w nieczynnym od lat piecu martenowskim, a ty namawiasz do zrzucania łaszków?
– Tylko gatek. Która idzie ze mną do bramy?

Zapadła cisza.

Przerwałam ją jako pierwsza, zgłaszając się przez podniesienie ręki. Zrobiłam to, bo lubię eksperymenty. Z Lwinką weszłyśmy do najbliższej klatki schodowej, przy której był wypalony, zdezelowany domofon. Sąsiadka rzuciła krótkie: „Zasłaniaj, Adela”. Rozpięłam poły płaszcza, czyniąc z nich namiot, pod którym Lwinka zdjęła barchanowe gacie. Potem przyszła moja kolej i po chwili wróciłyśmy do ogonka.
Dziewczyny spoglądały na nas z ciekawością.
– I co, marzniecie? – zaśmiała się drwiąco Wiesia lat 66.
– Malwina, nie wierzyłam ci – wyszeptałam, czując jak rumieniec oblewa mi szyję, całą twarz i zaczyna penetrować pozostałe części mego ciała. – Zaczyna mnie palić.
– I pilić – dodała pomysłodawczyni lat 92. – Kobiecie bez gaci nie powinno się mierzyć temperatury, bo wyniki zawsze będą mylące.
– Nie wierzę wam – prowokowała Kunia lat 89. – Zadrzyjcie spódnice!
– Możemy co najwyżej pokazać ci gatki - odpowiedziałam.

Wyjęłam z kieszeni palta stringi, a rozpalona Malwina pokazała swoje reformy. Skonsternowane dziewczyny z kolejki stojącej po świeże bułeczki zaczęły wymieniać między sobą porozumiewawcze spojrzenia.
Pierwsze do bramy poszły Lucyna z Klotką, potem Kunia z Elwirą i tak w parach wszystkie sąsiadki poupychały gacie w kieszeniach i torebkach.

Nastąpiła w nas cudowna przemiana. Rozchichotane szczebiotałyśmy między sobą, jak młode pisklęta. Żar, który nas wypełniał umilił oczekiwanie na przyjazd furgonu z piekarni. Kierowca dostawczaka wyszedł, by otworzyć pakę i zanieść pieczywo do sklepu, zdziwiony był ciepłem bijącym od nas.

Poczuł od nas chrupkość. Była jednak zima i ślina omal nie zamarzła mu na ustach.

4 komentarze:

  1. Pewna dziewica ze Swornegaci --- za nic nie chciała swej cnoty stracić --- więc choć miała powodzenie --- poprzysięgła sobie, ze nie --- będzie przed sklepem zdejmować gaci ;-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden Budzichuć z Wildy dzielnicy
      groźnie się pociął w wielkiej tajemnicy.
      Ów fakt straszny wstrząsnął jego stanem
      gdy pojął, że z obrzezanym panem
      nic nie wyjdzie - z seksu będą nici.

      Usuń
  2. raz pewna panna z centrum poznania
    chciala przekabacic niesfornego drania
    z sercem pelnym rozterki
    kupila mu pink bokserki
    z grozba: stringi tylko do spania!

    OdpowiedzUsuń