piątek, 13 stycznia 2012

Przejściowe kłopoty z nagłośnią.

Nawaliła mi nagłośnia! To znaczy nie wiem do końca, czy tak było w istocie, ale Władek lat 96 bardzo mocno mnie przestraszył i teraz nie mogłam nic jeść w obawie, że połykane jedzenie przedostanie się do dróg oddechowych. Więcej, nawet mówić się bałam, więc tylko pisałam. A powstaniec krążył wokół mnie i pastwił się nade mną:

– I co ty tam piszesz! Znów się na mnie skarżysz? Z kim ty pisujesz?! Skaranie boskie z tobą! I powiedz coś! Zawsze tyle mówisz, a dziś ani słowa?
Z chęcią bym się odszczeknęła, ale kłopot z nagłośnią był zbyt poważny, by ryzykować utratę zdrowia, a może nawet śmierć.

– Już byś mogła pisać odręcznie! Przez to twoje stukanie na klawiaturze sparszywił ci się charakter pisma. A charakter pisma to część składowa charakteru w ogóle. Zobaczysz, sparszywi ci się cała osobowość.
Spojrzałam groźnie na AK-owca, ale mój zabójczy wzrok, gdy nie był powiązany z siłą mojego słowa, nie działał już tak silnie na powstańca. Niestety, on swoim bezrozumnym tokowaniem napędzał się, a ja bezbronna mogłam tylko notować, co wychodzi z jego ust. To na wypadek, gdyby doszło do jakiego czynu w afekcie. W końcu z moim druhem lat 96 nigdy nie wiadomo.

– Adela, w twoim wieku naprawdę nie wypada rejestrować się na portalach randkowych! Co innego z mężczyznami, którym wystarcza twardość korzenia i życiowe doświadczenie. Im dłuższe, tym lepiej. Wystawiasz siebie na pośmiewisko! Myślisz, że ktoś poleci na twoje zmarszczki?
Tego było już za wiele. Miałam dylemat: nadal relacjonować zwiększające się lawinowo chamstwo Władka, czym może zdjąć z głowy chustę i zdzielić nią bezczelnego typka o wybujałym ego.

– Twoim największym atutem jestem ja. Moje silne oraz opiekuńcze męskie ramię, gotowość do codziennego wskakiwania do wyrka, a przede wszystkim wysoka tolerancja organizmu na serwowane przez ciebie potrawy. Nigdy się nie skarżyłem na twoje zupki, schabowe i podejrzane kulinarne eksperymenty rodem znad morza Śródziemnego.
Nie mogłam tego wytrzymać. Nerwy miałam napięte do ostatnich granic. Byłam niemal gotowa zaryzykować życie i wrzasnąć coś mocnego do AK-owca. Coś jednak trzymało mnie przy życiu, więc milczałam.

– Dobra, Adela. To był żart. Nie mogłaś zajść w ciążę, bo przeszedłem operację podwiązania nasieniowodów...
W tym momencie poczułam, że chrząstka zwana nagłośnią wróciła na swoje miejsce.

Co było dalej, chyba nie muszę tłumaczyć?

2 komentarze:

  1. Szkoda, że nie zajszła. To AK-owiec jest teraz Kawalerem Podwiązki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ob był żonaty z Podwiązką. Z Marianną Podwiązką. Ale ona zeszła już...

      Usuń