środa, 11 stycznia 2012

Strzelałam do siebie po wielekroć.

Jeśli kobieta decyduje się na życie z mężczyzną, to zawsze nadejdzie dzień, kiedy chcesz sobie palnąć w głowę. Czasem patelnią, innym razem z pistoletu nabitego ostrą amunicją. Ja czyniłam to wiele razy, ale nigdy nie trafiłam. Ręka mi jakoś decydującej chwili drżała i zawsze kończyło się pudłem. Nawet Władek lat 96 nieraz mi to wypominał, mówiąc: „Adela, ale z ciebie pudło!”. Dlatego tym większy mam szacunek dla prokuratora wojskowego z Poznania, który wyciągnął spluwę, przeładował, przystawił do niepotrzebnie łysej głowy, bo lufa mogła się ześlizgnąć i trafił.

Tylko o tym rozmawiałyśmy z dziewczynami, stojąc w ogonku oczekującym na dostawę świeżego pieczywa. Cieszyłyśmy się, że żyjemy w mieście, w którym trafia się bez pudła.
– Miałam 14 prób samobójczych – wyznała Malwina lat 92 – i nigdy nie rozwaliłam sobie twarzoczaszki!
– Jak to zrobiłaś? – dociekała Grażynka lat 81.
– Na tępo – stwierdziła Lwinka.
– Tak, człowiek w takich chwilach bywa otępiały... – zamyśliłam się.
– Też nożem? – uradowała się Kunia lat 88. – Ty też miałaś tępe noże?
– Po pierwszym razie przestałam je ostrzyć. Potem już z większym spokojem dokonywałam samobójstw. Nawet jak moje rzuty trafiały w śledzionę czy inna wątrobę, to odbijały się od mojej twardej skóry.
– Boję się o mego wnuka – odezwała się cicha dotąd Lidka lat 60. – Ostatnio często strzela do siebie z procy...
– A trafia? – spytałam.
– Ciężko nadstawić się tak, by nóż trafił cię w śledzionę – ciągnęła Malwina. – Mnie nigdy się nie udało...
– Dzieci z procami są takie autodestrukcyjne... – uznała Kunia.
– A co z tym prokuratorem? – zainteresowałam się.
– Już jest bez munduru – zauważyła Balbina lat 72 stojąca na końcu kolejki. – Ja lubię pyry w mundurkach.
– A ja strzelałam do siebie wielokrotnie - wyznałam.
– Ale masz całą twarzoczaszkę – zauważyła Kunia.
– Bo nie robiłam tego spektakularnie...

I rozmowy przeszły na skuteczniejsze sposoby odbierania sobie życia, ale nie powiem o nich, by nie przyczynić się do kroków nieprzemyślanych i spontanicznych...

2 komentarze:

  1. Czcigodna ciocia Adela mogłaby czubki tępych nożów utytłać w kurzu, w kurze, albo w innej kurrarze. W tym przypadku nawet draśnięcie zapewnia pożegnanie z Bronią, Kinią i co ważne - z Władkiem ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Drogi Młodzieńcu, moje relacje z AK-owcem są dość skomplikowane...

    OdpowiedzUsuń