Dziewczyny wiedzą, że je opisuję na blogu. Nierzadko same się podmawiają, by je ująć w jakimś konkretnym dniu. Najczęściej prosi o to Kunia lat 89, trochę rzadziej Malwina lat 92. Inne raczej błagalnie spozierają w oczy, a ja przez lata stania przed sklepem spożywczym nauczyłam się rozpoznawać te spojrzenia.
Dziś – jak co dzień – stałyśmy w ogonku oczekującym na przyjazd furgonu z piekarni. Miałyśmy ochotę schrupać dobrze wypieczoną skórkę chleba z nocnego wypieku. Dostawczak jednak się spóźniał i należało jakoś zagospodarować czas. Tym razem inicjatywą wykazała się Dziuna lat 57.
– Adela, a skąd ty czerpiesz inspiracje?
– Życie mi podpowiada.
– Ale chyba ciężko napisać o czymś, co byłoby zupełnie nowe w literaturze? – odezwała się Kunia.
– To prawda.
– Ale tobie się udaje? – spytała z nadzieją Lwinka.
– Bardzo często noszę bawełniane stroje. Podkoszulki, koszule nocne czy T-shirty i to już otwiera przede mną pola, których nikt w literaturze pięknej jeszcze nie eksplorował.
– Jak to? – zdziwiła się Gertruda lat 69.
– Pod koniec dnia lub po długiej nocy zawsze natykam się na niespodziankę, której jeszcze kilka godzin wcześniej nie było.
– Adela, czy ty mówisz o skarbie? – zainteresowała się Kunia. – Przyznaj, że na coś natrafiłaś! W ścianie? Pod podłogą? Za piecem?
– W pępku.
– Co?
– Zawsze mam w pępku takie zmechacone resztki po kilkugodzinnym noszeniu bawełnianej koszulki. Zarówno z rana, jak i z wieczora. Po roku uzbierałaby się z tego potężna bawełniana kula. Dobra dla kota lub przedszkolaka. A to wszystko z mojego pępka! – dodałam z dumą.
– Ja też tak mam – przyznała się Malwina – ale dotąd wyrzucałam kuleczki bawełny do śmieci.
– Czyli można z pępkowych resztek ubrać wszystkich głodujących golasów w Afryce? – zapaliła się Kunia.
– I to już jest literatura – obwieściłam kolejkowym koleżankom.
– Lubię twoją twórczość, Adela – komplementowała mnie Dziunia. – Jest taka pragmatyczna. Żadne fiu bździu.
– Dziękuję – uśmiechnęłam się do sąsiadek.
Po chwili sięgnęłyśmy do portmonetek, przeliczając drobne, bo podjechał furgon z pieczywem. Weszłyśmy do sklepu i po krótkiej chwili wracałyśmy do swych domów ze świeżym pieczywem.
pani adelo.
OdpowiedzUsuńdzisiejszy tekst otworzył mi w głowie plik z przeszłości: miałam kiedyś narzeczonego, który takie kulki z pępka wygrzebywał i mieszał z kozami z nosa. formował z tej masy kulki i pstrykał nimi w powietrze. szybko się rozstaliśmy.
dziękuję za aktywację pliku!
adelofanka
To był błąd, proszę Pani. Miałaby Pani w zasięgu ręki wybitnego ochroniarza, który w poślizg wprawiłby każdego wroga.
UsuńAdela zainspirowała mnie ...
OdpowiedzUsuńMoże by tak z dobowej zbiórki moczu zrobić równie dobry użytek ,jak z kulek z pępka ;)?
Nie obrzydliwa to ja chyba nie jestem ...
Proszę Pani, to już robią Eskimosi, używając moczu w charakterze antyłupieżowego szamponu do włosów, co ślicznie opisali Centkiewiczowie.
UsuńNo to lipa ...a już ręce zacierałam ,że ta moja inspiracja zaowocuje jakimś udanym pomysłem, ale Eskimosów nie przebiję :(.
OdpowiedzUsuńAdelo zaskakujesz mnie coraz bardziej, pozostaje mi tylko po raz kolejny ,złożyć wyrazy uwielbienia ^^.
Twoja cicha wielbicielka Pola (nie mylić z Pelą)
Apolonio, bądź jak Chałupiec, zostaw Eskimosów na mrozie, a sama udaj się do ciepłej Kalifornii. Niech Ciebie wielbią. Ja za stara jestem na pomniki :)
UsuńAdelajdo, chce tylko nieśmiało przypomnieć, że jesteśmy rówieśnicami (dając wiarę temu co deklarujesz ):)
OdpowiedzUsuńPomników stawiać Tobie nie będę, a wielbić nie przestanę ;P.
Miłego inspirującego dnia jeszcze życzę ;).
Adelo, tylko Adelo. :) Pięknego dnia, Pola.
Usuń