piątek, 11 maja 2012

Kolejkowicze wszystkich krajów łączcie się!

Stałyśmy w ogonku w oczekiwaniu na przyjazd furgonu ze świeżym pieczywem, jak zwykle w swoim gronie. Dziś najwcześniej ustawiła się Elwira lat 77, po chwili dołączyła do niej Malwina lat 92, ja stałam jako trzecia. Zawsze zaklepuję miejsce dla Kunii lat 90, dlatego ona była czwarta, choć przyszła jako dziewiąta. Potem ustawiła się Gertruda lat 59 i kilka kolejnych dziewczyn. Rozmowa nam się nie kleiła, nadal tkwiłyśmy jedną nogą w łóżku, oczy się kleiły, a usta jeszcze się nie rozwiązały.

I wtedy zjawiła się ta podejrzana hałastra. Odpady po całonocnej, zakrapianej suto alkoholem, imprezie. Wymiętolony motłoch, który niczym szpica kopii husarskiej przerwał nasze szyki, wchodząc szturmem do kolejki. Szumowiny tak mają.
– Kolejkowicze wszystkich krajów łączcie się – powiedział z francuskim akcentem pewien kakalud, który swoim sztucznym grymasem na ustach prezentował owczy urok, taki czar kozy.
– Chuliera jasna, przytrzymaj tego misia! – Kunia poprosiła grubaska bez zmarszczek na twarzy, za to z farbowanymi na czarno włosami, by przytrzymał chwiejącego się na nogach kolegę.
– Zostaw tego misia – uspokoiłam Kunię. – Mikry, chudy i wymoczkowaty, to najszybciej woda sodowa uderzyła mu do głowy.
– Misiu, ty świnko, ty! – Elwira rzekła z wyrzutem do pijaczka.

W tym momencie pojawiła się na schodach do sklepu Ludmiła lat 34, która wracała z poznańskiego kasyna. Ciężko tam harowała jako krupierka . Rano wpadała do sklepu tylko po wiśniówkę, by łyknąć co nieco przed głębokim snem. I wtedy podchwyciłam wzrok typka z tej dziczy, co wepchnęła się do kolejki, który swoim nochalem niemal utkwił w odbijających się pod sukienką stringach.
– Chcesz postawić na czerwone czy czarne? – spytałam obwiesia.
– Ya, ya – mruknął pod nosem, niemal nie zwracając na mnie uwagi.
– To nie są jaja! – oburzyła się Malwina. – Niby jesteś taki picuś glancuś, ale bezczelny z ciebie hultaj! Nie można tak się zawieszać na stringach!
Szczęśliwie Ludka zniknęła we wnętrzu sklepu, a łobuz ocknął się, rozejrzał się dookoła i w końcu rzucił do nas.
– Bread? – po czym powtórzył: – Bread?
– Kret? – spytała Elwira, która miała kłopoty ze słuchem. – Fakt, jesteś jak kret. Taki czarny. Masz też kłujący wzrok. No!
– No? – spytał Kret.
– No! No, jak mówię, to nie kłamię! – odrzekła Elwira.

Tymczasem Kret dał znak odwrotu Misiowi, Kakaludowi i Mężczyźnie bez zmarszczek. Potoczyli się chwiejnym wzrokiem w kierunku Warty. A my wróciłyśmy do błogiego milczenia. To najlepszy stan o poranku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz