niedziela, 29 lipca 2012

Pilnie nadstawiaj ucha!

Na mszy świętej zwykle siedzimy z przyjaciółkami w jednej z dwóch pierwszych ławek przed ołtarzem. Zależy nam na wyławianiu cennych słów z kazania proboszcza, a niektóre z nas mają kiepski słuch. Dziś jednak to wikary prowadził mszę, bo proboszcz miał urlop wyjechał grillować ryby gdzieś nad jeziorami mazurskimi. Nic nas nie obligowało do siadania w zasięgu wzroku wikarego, tym bardziej, że jego kazania były bełkotliwe, nielogiczne oraz bez ładu i składu.

Do rejterady sprzed ołtarza skusił nas także widok Ludwik lat 52. Był to znany na dzielnicy łobuz, który niejednemu zaszedł za skórę. Dlatego zdziwiło nas, gdy wszedł do kościoła, przyklęknął na jedno kolano, przeżegnał się, mając z daleka ołtarz przed sobą, a potem udał się wprost do konfesjonału, w którym siedział młody ksiądz dopiero po święceniach. Tego jednak Ludwik nie wiedział. Dałam znak przyjaciółkom i po cichu powiedziałam, że warto byłoby poznać grzeszki tego obwiesia.

Ludwik stał drugi w kolejce oczekującej na rozgrzeszenie, więc już teraz wykonałyśmy manewr okrążający. Malwina lat 92 ustawiła się w ogonku do czystości duszy, Kunia zaszła od frontu konfesjonału, ja z flanki, a wikary rozpoczął mszę. Organista dał po klawiszach, więc głos spowiadającej się przed Ludwikiem Teresa lat 43 doszedł i do nas. Tereska mówiła o krnąbrnym palcu atakującym jej niewinność, co przyjęłam ze zrozumieniem. Niestety, słowa doszły też do uszu Ludwika, który najpierw zaczął się śmiać, a potem ślinić. Normalnie byśmy zwróciły mu uwagę, zdzieliły w twarz, a przynajmniej szturchnęły łokciem, ale primo, byłyśmy w kościele, secundo, w sytuacji planowanej akcji nie mogłyśmy się zdemaskować. Natomiast chęć rozpracowania drania wzrosła we mnie niebotycznie.

Msza trwała, wikary uwijał się jak w ukropie, a Ludwik czekał. W końcu nadeszła jego kolej. Klęknął, przeżegnał się, a na nasze szczęście organista znów zaczął walić w klawisze. Ludwik siłą rzeczy musiał podnieś głos. Podsłuchiwanie zakłócił nam jednak kościelny. Psia jucha jakoś domyślił się, że coś knujemy i zwrócił nam uwagę, że stoimy za blisko konfesjonału. Wtedy z ust Ludwika doszły słowa o krwi, rabunku kościoła i kościelnym. Mężczyzna z tacą struchlał, a ja mu szepnęłam na ucho: „Pilnie nadstawiaj ucha!”. Kościelny zaczaił się jeszcze bliżej konfesjonału niż my.

W tym momencie wikary rozpoczął kazanie. Ludwik przyciszył głos, a kościelny przytulił się do konfesjonału, nadstawiając ucha. Tymczasem wikary zaczął mówić o krwi Chrystusa, po czym zerknął w stronę kościelnego i zagrzmiał: „Kościelny, pana bezczynność to nic innego jak rabunek kościoła!”. Człowiek z tacą zaczerwienił się ze wstydu i zanurzył się w tłumie wiernych, by zebrać datki od parafian z poznańskiej Wildy.

Dopiero po mszy zaczepiłyśmy Ludwika, próbując delikatnie wyciągnąć od niego, w czym rzecz. Nie bałyśmy się łobuza, bobył świeżo po spowiedzi. No i obwieś przyznał się, że ma dar przewidywania przyszłości i przyszedł się wyspowiadać z tego co zrobi za tydzień. A na koniec przestrzegł nas, byśmy nie nadstawiały pilnie ucha, bo to grzech, za który możemy słono zapłacić.

Skoro on to zobaczył, to położyłyśmy uszy po sobie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz