piątek, 3 sierpnia 2012

LubryKANT.

Właściwie wszystko zaczęło się od Kanta. Elwira, stojąc w kolejce, która uformowała się przed sklepem na dole, w której oczekiwaliśmy na dostawę świeżego pieczywa z nocnego wypieku, głośno rozprawiała o prawie moralnym.

– Ono jest we mnie – zapewniała nasza dzielnicowa dewotka.
– O ja cię! – Malwina lat 92 krzyknęła z uznaniem.
– Lubię mieć Kanta w sobie – zgodziłam się.
– Ja też – Kunia lat 90 przyznała mi rację. – Kiedyś chodziłam robić zakupy do KANTyny oficerskiej na terenie poznańskich koszar przy szkole kwatermistrzowskiej, a swemu byłemu prasowałam spodnie na KANT.
– Kant wzbudza we mnie czyste myślenie – wyznała Elwira. – Rozum mam jasny i, kurka, jest git.
– Git? – zdziwiłam się.
– Proboszcz wrócił z wakacji? – zainteresowała się Kunia.
– Nie, ale rozmawiałam z nim przez telefon. Cały czas griluje. Mówi, że na wakacjach jest git, dlatego wprowadziłam to słowo do mojego języka.
– Ja wprowadziłam lubryKANT – przyznałam się.
– Lubrykant? – zdziwiła się Malwina.
– Jeszcze bardziej lubię mieć KANTA w sobie.
– Jak to robisz? – zaciekawiła się Kunia. – Może pokażesz nam to tutaj? Mówiłam już wnukom, że stanie w kolejce uczy życia.
– Kunia, zwariowałaś? – oburzyłam się. – Myślisz, że będę używała lubryKANTa przed sklepem na dole?
– A co to jest lubryKANT? – Elwira zażądała wprowadzenia do ciemnej strony życia. Nie byłam pewna, czy ta propedeutyka będzie dla niej przydatna.
– Żeby krzyż się lepiej wsuwał – wtrąciła się Malwina.
– Że co? – Kunia zareagowała mimowolnie.
– Hę? – spytała Elwira.
– Nie hęchaj! – oburzyłam się.
Zwalczałam hęchanie od kilku lat i wydawało mi się, że przynajmniej w gronie moich przyjaciółek nie ma możliwości, by któraś z nich się odważyła na użycie tego słownictwa spod znaku faux pax.
– Pokażę! – zadeklarowała.

Poszliśmy do najbliższej bramy i pokazałam, jak się lubrykant stosuje. Dziewczyny były mi bardzo wdzięczne. Okazało się, że większość z nich używa lubryKANTa, ale bez świadomości prawa moralnego w sobie.
Tak, to było pouczające.

2 komentarze:

  1. Jak to nazwać gdy się spod sklep na dole rezygnując z oczekiwania na dostawę świeżego pieczywa z nocnego wypieku wyjeżdża z filozofem?

    OdpowiedzUsuń