sobota, 27 października 2012

Depresja spowiednika.

Uważam, że do prawdziwego duchownego jak ulał pasuje imię Tadeusz. W końcu jego „deu” w środku jest bardzo blisko Deo, który także, a nawet przede wszystkim, powinien wypełniać katolika. Powiedziałam o tym Władkowi lat 96, na co on odrzekł: „Deu gratias.” Ja z kolei odparłam, że niech nie będzie taki Władeu, bo ja chcę w nim widzieć Władeo.

Nie o AK-owcu chcę jednak mówić, lecz o księdzu Tadeo, który pełni swą posługę w wildeckiej parafii, to jest w kościele pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego.
Księdza Tadeo lat 36 spotkałam w parku, gdy wracałam od fryzjera po zrobieniu sobie trwałej.

– Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, ciociu Adelo – ukłonił się grzecznie.
– Niech będzie – odpowiedziałam, po czym spojrzałam uważnie w poważne lico opiekuna duszy mojej oraz sąsiadek i ich żyjących brzydszych połów. – Co z tobą? Czyżbyś był zasępiony?
– To nie dlatego, Adela, że sępię z ambony o datki na tacę. Po prostu przytłacza mnie brzemię grzechów zasłyszanych w konfesjonale.
– Nie możesz odreagować? W końcu masz tam ciemno.
– Ja nie piję.
– Możesz sobie inaczej ulżyć.
– To znaczy?
– Rób co chcesz. Bądź kreatywny. Może pomódl się? – doradziłam zasępionemu duchownemu.
– A wiesz, ciociu, że to dobry pomysł?
– Modlitwa w kościele pomaga. W konfesjonale tym bardziej.
– Podoba mi się twój stosunek do pracy w konfesjonale, ciociu – pochwalił mnie pasterz w czarnej sutannie oraz białej koloratce pod szyją. – W seminarium nas uczyli, by robotę odpukać, a potem zadać pokutę. Nikt nie mówił, jak radzić sobie ze stresem. A waży on tyle, że ho ho!
– Mam pomysł: wyspowiadaj mnie.
– Tu? Teraz?
– Na ławce. W końcu jesteśmy w parku.
– A jeśli ktoś nas podsłucha z tych krzaków?
– Nie chcę wyspowiadać się z grzechów, lecz z zamiarów. To bawi Boga, dlaczego ty nie chciałbyś się pośmiać?
– Eee… – zawahał się ksiądz Tadeusz.
– No dalej!

Usiadłam na ławce, a mój towarzysz przycupnął koło mnie. I gdy w końcu zły nastrój zaczął mu mijać, to z kolei ja posmutniałam. Poczułam się jak panienka, która szuka sprawcy swego rozdziewiczenia, lecz boi się tego aktu dokonać.

Pożegnaliśmy się i wróciłam do domu. Zrobiłam sobie herbatę i nawet ona sparzyła mi usta…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz