wtorek, 23 października 2012

Ciemny poranek.

– Kochałam naszego ojca świętego – wyznała Elwira lat 77. – Niemca zresztą też kocham. Ma taki dobrotliwy wyraz twarzy.

Sklep na dole był już rozświetlony, ale my czekałyśmy w ogonku na ulicy na furgon ze świeżym pieczywem z nocnego wypieku. Otaczała nas jeszcze październikowa poranna ciemność i może dlatego Elwira chciała rozświetlić nam serca wspomnieniem o polskim papieżu.

– Bardzo przeżyłam śmierć ojca świętego – zgodziłam się. – Ledwo umarł, to stracił świętość. Gdyby nie polscy wierni, to do dziś nie byłby nawet błogosławiony. Nasze modlitwy to zdziałały oraz głośny śpiew na placu świętego Piotra.
– No właśnie – zastanowiła się Kunia lat 90. – Dlaczego głowa Kościoła katolickiego za życia jest święta, a po śmierci trzeba to jeszcze raz udowodnić?
– Gdy papież żyje, to rozkazuje. Wtedy nawet adwokat diabła musi się go słuchać.
– Nie znoszę Rosjan – stwierdziła Malwina lat 92. – Nie dość, że zamiast świętego Mikołaja mają Dziada Mroza, to jeszcze ojca świętego nazywają Papą Rimskim.
– Rimskim? – zdziwiła się Elwira.
– Gdzie Krym tam rym – odpowiedziała Malwina..
– Papieże rymują się z pacierzem – zauważyła Elwira. – Lubię modlić się za papieską duszę.
– Papież nazywany jest ojcem świętym, bo jako jego dzieci nie zrodziłyśmy się w grzechu – podzieliłam się. – Mój osobisty rodzic spłodził mnie w grzechu, Kuni rodziciel postarał się o córkę w grzechu, nawet twój, Elwira, też zgrzeszył, choć może wydawać się to nieprawdopodobne.
– Wydaje mi się, że z tego powodu, żaden z papieży ostatnich stuleci nie przyjął imienia Grzegorz – domyśliła się Kunia. – Głupio by brzmiało, że ojciec święty to na przykład Grzechu VIII.
– Ojciec święty jest święty za życia – informowała Elwira – gdyż nie ma godnego dla niego spowiednika. Toteż z chwilą wyboru na tron Piotrowy nie może grzeszyć. Nie ma wyjścia i musi żyć w świętości. Z tego powodu wybiera się panów w słusznym wieku, którzy zapomnieli o ciągotach ciała.
– Ciągotki ciała? – zachwyciłam się. – To piękne określenie. Niegrzeszne, a nieco filuterne.
– Co za ciemny poranek... – ni stąd, ni zowąd odezwała się Gertruda lat 59.

W tym momencie ulicę rozświetliły reflektory samochodu dostawczego z piekarni. Ucieszyłyśmy się, że znów kupimy chrupiący chleb powszedni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz