niedziela, 21 października 2012

Sacromat.

Przed mszą świętą wleciał do mnie Władek lat 96. Wystrojony był odświętnie, buty miał wypastowane, paznokcie przypiłowane, a szyję i uszy umyte. Podwójny AK-owiec, czyli były żołnierz AK oraz Anonimowy Kobieciarz w trakcie terapii mającej na celu oduczenie go obleśnego spoglądania na kobiece krągłości, był przyzwyczajony, że na progu mieszkania sprawdzam mu czystość małżowin, nieskazitelną biel kołnierzyka oraz każę dmuchać w alkomat. Dlatego zawsze starannie przygotowuje się do wizyt u mnie.

– Adela, alkomat to przeżytek – zaskoczył mnie dziś powstaniec.
– Jak to?
– To jest przyszłość!
Władek wyciągnął zza pazuchy przyrząd, który był bardzo podobny do alkomatu, też miał ustnik i balonik, tylko kolor obudowy urządzenia był różowy.
– Co to jest?
– Sacromat.
– Co?
– Dmuchnij.
Dmuchnęłam. Na elektronicznym wyświetlaczu ukazała się cyfra.
– Masz w sobie 6,7 % świętości.
– Jasny gwint! – zaklęłam, a współczynnik świętości spadł od razu do 6,2 %. – Czy to oznacza, że w ponad 93 % jestem grzeszna?
– Niekoniecznie – uspokoił AK-owiec. – W największej części jesteśmy purgatoryjni.
– Jacy?
– Ja mam 2,7 % świętości, ale grzeszny jestem na poziomie 1,9 %. Resztę mego jestestwa wypełnia materiał na czyściec.
– Masz też profanomat?
– Nie, ale rozmawiałem ze swoim aniołem stróżem.
– Też próbowałam zamienić słowo z niebieskim cieciem, ale mój nie jest wygadany.

Tymczasem Władek przeszedł do salonu, zrobiłam mu kawę z cynamonem, porozmawialiśmy o pogodzie i mgle, w której poruszają się ludzie, po czym poszliśmy do kościoła. Przed świątynię spotkaliśmy Elwirę lat 77, która akurat wyszła z zakrystii.
– Wikary będzie miał ładne kazanie, ćwiczy je na głos i już mniej się jąka, a ksiądz proboszcz wysłuchuje grzechów w konfesjonale w lewej nawie – poinformowała koleżanka.
– Dmuchałaś dziś? – spytał obcesowo powstaniec.
– Ksiądz proboszcz dotyka mojej wrażliwości, ale tylko opuszkiem słowa.
– Poeta - uznałam. – Z tymże dziś gagatkowi lat 96 wyjątkowo nie idzie o seks, lecz o sacromat. Dmuchnij – zachęciłam.
Elwira chwyciła niepewnie ustnik sacromatu i tchnęła w niego 9,4 % świętości.
– Kurdemol, jesteś najświętsza w dzielnicy! – krzyknął z uznaniem Władek.
W tym momencie dołączyła do nas Kunia lat 90.
– Miałam dziś erotyczny sen. Okazało się, że moja wagina jest somnabulikiem. Były kłopoty nad ranem, bo zgubiła się we mgle, ale w końcu wróciła na miejsce. Kochana bestyjka! – W tym momencie Kunia pogłaskała niesforną bestyjkę.

Ja zaś wykorzystałam ten gest i wzięłam niepostrzeżenie z rąk Elwiry sacromat, chowając go do torebki. Kunia jest moją najlepszą przyjaciółką i nie chciałabym jej narażać na eksperymenty, w których uzyska dołujące wyniki. Niech doły kojarzą się jej tylko z osobistą bestią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz