czwartek, 8 listopada 2012

Ochleje z Solidarności.

Martwiłyśmy się. W pewnym momencie nawet wysłałyśmy Gertrudę lat 59, by obudziła Malwinę, ale ona tylko stukała, a potem waliła i kopała w drzwi jej mieszkania, jednak dziewczyna lat 92 nie dawała znaku życia. Owszem, wiedziałyśmy, że Lwinka miała problem ze słuchem, ale na ciskanie gromów zawsze była wyczulona. Dlatego nerwowo przestępowałyśmy z nogi na nogę i zastanawiałyśmy, co począć. Niby czekałyśmy na dostawę świeżego pieczywa z nocnego wypieku, ale myślami wcale nie byłyśmy przy wyrobach puszczykowskiej piekarni.

Nagle w oddali zobaczyłyśmy drepczącą Malwinę. Po chwili do nas doszła, jednak nie z kierunku swojej kamienicy, lecz od strony przystanku autobusowego.

– Nocowałaś u wnuczki? – domyśliłam się.
– Gdy jadę do mojej truskaweczki, to z autobusu muszę wysiąść na przystanku przy ulicy Ochleje z Solidarności – powiedziała z głupia frant Malwina. – Przynajmniej taką zapowiedź usłyszałam z autobusowego głośnika. Wnuczka mieszka na osiedlu, dlatego dotąd nie interesowałam się, jak nazywają się arterie w jej sąsiedztwie.
– A nie są to czasem Wodoleje z Solidarności? – spytała Kunia lat 90.
– Same-geje z Solidarności?! Nie pozwolę nazywać pederastów gejami solidarności! – oburzyła się niedosłysząca Lwinka. – Gej nie dba o solidarność, no chyba że to inny gej. To na pewno byli ochleje, zresztą podobnie jak komuniści, dlatego tak ciężko teraz rozpoznać można agenta Służby Bezpieczeństwa.
– Cicisbeje też nigdy nie wiedzieli, co to solidarność – stwierdziłam. – Im zależało tylko na ścisłych stosunkach z panią domu.
– Po ilu cicisbejów przypadało na jedną gospodynię domową? – zaciekawiła się Elwira lat 77.
– A może to koleje solidarności? – zastanawiała się Gertruda lat 59. – Solidarność bardzo lubi kolejarzy oraz SOK-istów.
– Autobus miałby stawać przy kolei? – nie dowierzała Kunia.
– A jak dojedziesz na dworzec?
– To wnuczka Malwiny mieszka na dworcu głównym? – przestraszyła się Elwira. – Biedne dziecko...
– To wszystko przez Ochleje z Solidarności! – wydarła się Malwina. – Kobieta, taka jak ja, boi się wysiadać na podejrzanym przystanku. A jak nie wysiądę, to dokąd dojadę? Na pętlę meliny? Chyba już więcej się do mojej truskaweczki nie wybiorę.

Rozumiałyśmy obawy Malwiny, jednak w tym momencie zauważyłyśmy światła reflektorów samochodu dostawczego z piekarni i zajęłyśmy się przygotowywaniem bilonu. Byłyśmy jednak na tyle zdeterminowane, by więcej Malwiny nie puścić w tak podejrzane rewiry Poznania.

3 komentarze:

  1. Niech się truskaweczka na Durną Wildę przeprowadzi. Dorota lat 41

    OdpowiedzUsuń
  2. Ma w planach przeprowadzkę na Wildę, ale dopiero 28 czerwca.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Was dziewczynki, po prostu uwielbiam
    jadwiga lat 67

    OdpowiedzUsuń