sobota, 10 listopada 2012

Żupa.

Postanowiliśmy z Władkiem lat 96 zjeść romantyczny obiad na mieście. W tym celu wybraliśmy się do najbliższego baru mlecznego. Musieliśmy udać się do centrum Poznania, bo na Wildzie wszystkie bary już dawno pozamykano. Szkoda, bo parcie na wyroby mleczne jest u mieszkańców naszej dzielnicy spore – na kacu przecież nie tylko wodę po ogórach się pije.

Powstaniec podał mi ramię i niespiesznym krokiem skierowaliśmy się w stronę Starego Rynku. Nieopodal głównej poznańskiej zabytkowej atrakcji natknęliśmy się na przybytek mlekiem i miodem płynący. Weszliśmy z nadzieją do środka.

– Poproszę kopytka ze skwarkami – zażądał AK-wiec.
– Władku, może coś lżejszego?
– Ma pani coś z zup? – mój druh skierował pytanie do pani stojącej za barem.
– Zaraz podam. Pomidorowa razy dwa! – krzyknęła do okienka, przez które podawano gotowe posiłki.
– A nie ma pani ogórkowej? – dociekałam.
– Ogórkowa razy dwa! – krzyknęła ponownie do okienka pani w fartuchu, który dawno zapomniał, co to biel.
– Ja się tylko pytałam – wyjaśniłam. – Nie chcę ogórkowej.
– Zawracanie dupy! – fuknęła kobieta i znów pochyliła się do okienka. – Ogórkową znów przelejcie do kotła! – zarządziła.
Usiedliśmy z Władkiem przy stoliku. Powstaniec przezornie wytarł blat rękawem swego przedwojennego swetra. Po niedługiej chwili podeszła do nas pani, która jeszcze przed momentem stała za barem. Przyniosła dwa talerze dymiącej z ciepła pomidorowej.
Władek, jak zawsze w takich przypadkach, spojrzał na walor kobiety.
– Co za żupa! - pochwalił
Ja poczekałam aż wezmę do ręki łyżkę, zanurzę ją w strawie i potem szybko potwierdziłam słowa mego druha.
– Racja! To żupa! Jeszcze tak przesolonej zupy nie jadłam!
– Że co? – oburzyła się istota w poplamionym fartuchu.
– Chce nas pani otruć! Uszkodzić działanie nerek! – oskarżyłam.
– Że ja?
– Żupa! – krzyknęłam. – Najprawdziwsza żupa! Władek, wstajemy! Nasza noga więcej tu nie stanie!
– Trele morele! – odkrzyknęła baba z baru mlecznego.

Co za głupia odzywka. Byłam zdegustowana. Nie takich rzeczy, jak trele morele, spodziewałam się w barze mlecznym!

3 komentarze:

  1. no bo jak tu żupa przesolona, a pani moze nawet tego nie wiedziała, przecież ona w barze mlecznym nie bywa ona tam pracuje a wy marudy!!! w stolicy było kilka baró mlecznych ale niestety wyginęły jak powstańcy, wielka szkoda
    j

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, Jadwiniu! Przez takie żupy wyginęły!

    OdpowiedzUsuń
  3. A i owszem, mamy na Wildzie Muszelkę, ale żupy tak samo przesolone, jak w centrum. Dorota

    OdpowiedzUsuń