poniedziałek, 5 listopada 2012

Wiatr w dziób.

– Kiedy masz wiatr w dziób, wtedy nie płyniesz na żaglach – zauważyła Malwina lat 92.

Akurat powiało mocnym wiatrem, na szczęście my – stojąc w ogonku przed sklepem spożywczym, gdzie oczekiwałyśmy na dostawę świeżego pieczywa z nocnego wypieku – byłyśmy mocno opatulone w szale, opończe i wełniane swetry do kolan wydziergane na drutach przy kominkach lub grzałkach elektrycznych w zeszłych sezonach zimowych.

– Gdy mężczyźni są z Marsa, to kobiety zawsze dostają w dziób – stwierdziła Kunia lat 90.
– Żadna ciotka nie rozwinie też żagli, kiedy jej mężczyzna jest z Saturna – podzieliłam się swoim doświadczeniem. – Dla mnie gach musi być z Merkurego. Jest wtedy rozpalony, że hej, bo krąży blisko Słońca. Taki da ci w łóżku popalić!
– Spójrzcie jakie marsowe miny mają chuligani... – ciągnęła Kunia. – Też popalają, ale głupa. Miałam kiedyś takiego w wyrku, strzepnął mi popiół na pościel i prześcieradło zajęło się ogniem. Odtąd nie parzę się w łóżku.
– Ksiądz proboszcz mówił, by katolik w życiu nie kierował się astrologią – pouczyła Elwira lat 77, ale szybko się poprawiła – choć ja sama uważam, że kobiety są z Plutona. Jesteśmy rozszczepialne i możemy łatwo wybuchnąć, gdy ktoś nie wie, jak się z nami obchodzić.
– Czuję dziś wiatr w dziób – podzieliła się wrażeniem Malwina – lecz szczęśliwie rufę mam zabezpieczoną, a burty są w dobrym stanie. Jestem tego pewna, bo byłam w piątek u geriatry i sam to zdiagnozował.
– Najgorsi są ginekolodzy – powiedziała Gertruda lat 59 – bo pochodzą z Urana. Ilekroć mam wizytę, to lekarz krzyczy: „U rany, pani znowu ma nadżerkę!”.
– Urany to cholery – potwierdziła Elwira.
– Kobiety nie pochodzą z Kasjopei czy innej Wenus – zawyrokowała Kunia. – Prawdziwe damy są efemerydami.
– Dla mego starego byłam Drogą Mleczną tylko podczas karmienia berbecia –Gertruda odniosła się do słów Kuni.
– Każdy i tak szuka supernowej – zawyrokowałam. – Gasnąca gwiazda robi się zbyt zimna. Widziałam kiedyś film z Marleną Dietrich. Jaki on miał tytuł...? – zastanawiałam się. – Wiem, że był w zimnym kolorze. Niebieskim?
– Poda mi któraś szal, bo mój dziób chyba zamarza? – wymamrotała Malwina.
– Na dziobie Arki Noego nie było mężczyzn. Oni trzymali się rufy W bocianim gnieździe siedziała i wyglądała lądu, a oni tylko dbali o to, by nie wypaść za burtę – obwieściła Elwira, która niejeden raz przerabiała z księdzem proboszczem Stary Testament.
– Piździ – zatrzęsła się Kunia.
– Zamknij dziób! – zdyscyplinowałam ordynarną przyjaciółkę.

Na szczęście zza zakrętu pojawił się furgon z piekarni i on zajął nasze umysły oraz ciało. Machinalnie sięgnęłyśmy do torebek, by wyciągnąć portmonetki i odliczyć drobne na chleb i bułki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz