piątek, 21 grudnia 2012

Grzeszne małżowiny.

– Uszy dźwigają grzech – orzekła Kunia lat 90. – Tyle brudu wpada do naszych małżowin, że szczęśliwi są jedynie ci, którym miód zatyka trąbkę Eustachiusza.
– Kobieta kowadełkiem swego losu – zgodziłam się z przyjaciółką, jednocześnie wkładając palec do ucha i potrząsając nim gwałtownie i uporczywie.

Stałyśmy w ogonku przed sklepem na dole, oczekując na dostawę świeżego pieczywa z nocnego wypieku. Pierwsze promienie słoneczne akurat wychodziły nad Moskwą, a my prędzej oczekiwałyśmy przyjazdu dostawczaka z piekarni niż świetlistego przebłysku z niebios.

Piątek zaczynał się leniwie, choć zapowiedziano koniec świata. Obawiałyśmy się, że ludzie z piekarni też o tym wiedzą i stoimy w kolejce nadaremno.

– Moja świętej pamięci połowa – Malwina lat 93 zaczęła snuć opowieść – rankiem lubiła brać do ręki swoje gotowe do pracy narzędzie i klepać mnie zaspaną po uszach. W tych momentach pytał się: „Lwinka, czy wiesz, dlaczego człowiek ma dwie dziurki od nosa, a nie jedną?”, zagadywał. „Nie”, odpowiadałam tak zawsze, bo instrument męża działał niczym korek z miodu i nie słyszałam pytania. W takich sytuacjach zawsze wolałam odpowiedzieć negatywnie, bo mój stary był zboczoną świnią i bałam się, że jeszcze, Bóg wie, co mi zrobi. „Żeby nie kusiło. Cha, cha, cha”, dopowiadał swoją anegdotę i śmiał się tak długo, póty wszystko nie zaczynało mu wisieć. ...W sumie to był mięczak – Malwina dodała po chwili zastanowienia.

– Trudno porządnej kobiecie słuchać takich opowieści – obruszyła się Elwira lat 77, po czym przyłożyła dłonie do małżowin i zatknęła uszy.
– Nieraz widziałam – przypomniałam sobie – jak ksiądz proboszcz brał do ręki patyczki higieniczne, używał ich do woli, a potem wchodził do konfesjonału – obwieściłam sąsiadkom dodatkowo przekazując treść językiem migowym tuż przed twarzą Elwiry. Poskutkowało, bo parafialna faworyta oderwała dłonie od uszu.
– Czy właśnie od tego zaczęły się twoje problemy ze słuchem? – dociekała Kunia.
– Co? – spytała Lwinka.
– Ludzie mają zbyt wiele za uszami – stwierdziła filozoficznie Elwira.
– Koniec świata! – wyrwało się Malwinie.
– Już teraz?! – zapiszczała Kunia.
– Koniec świata! – powtórzyła Malwina. – Zostawiłam mleko na gazie!
– Tylko nie dzwoń do drzwi! – doradziłam. – Ludzie jeszcze śpią. Nie można zaczynać dnia od wybuchu, nawet jeśli to jest koniec świata.

Myślę jednak, że Lwinka nie dosłyszała moich słów, bo chyżo pomknęła do swojego mieszkania. My w skupieniu nasłuchiwałyśmy, zastanawiając się, czy koniec świata nie zacznie się aby od wybuchu na poznańskiej Wildzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz