Musiałyśmy to zrobić. Może moment nie był najszczęśliwszy, w końcu za chwilę miała rozpocząć się niedzielna suma, ale zagrożenie epidemii było na tyle poważne, że nie miałyśmy wyjścia. Odziane w białe kitle, aseptyczne rękawiczki i maski na twarzach oraz jednorazowe czepki na głowach wtargnęłyśmy na sygnale (Władek w nocy zerwał koguta z policyjnego auta) do kościoła, rozwijając taśmę wokół kropielnicy.
Kościelny pobiegł w te pędy do wikarego lat 39 i po chwili razem z nim powrócił.
- Na Boga, co robicie? – oburzył się wikary.
- Nie używaj, smyku, Pana Boga swego nadaremno! – oburzyła się Kunia lat 90.
- Opanowujemy pole skażenia – wyjaśniłam.
- Na świętego Jana Kantego, to chyba jakiś żart! – wykrzyknął duchowny, a echo jego słów odbijało się to od posadzki, to od ambony, by spocząć na klawiszach instrumentu organisty, utykając gdzieś między kluczem wiolinowym a bemolem.
- Pinkolisz! – zdenerwowała się Kunia.
- To jest dom Boży – wtrącił się kościelny.
- Przynajmniej ty się nie odzywaj! – wrzasnęła moja przyjaciółka.
- Ile razy zmieniasz wodę w termoforze, gdy proboszcz chce wieczorem ogrzać stopy? – spytałam kościelnego.
- Trzy, czasem cztery razy – odpowiedział uczciwie kościelny.
- A w kropielnicy?
- Przecież to nie gejzer! Tu nie musi buchać ciepłem!
Tymczasem Kunia sprawdzała PH wody, temperaturę, robiła też pierwsze reakcje mające wykryć ilość metali ciężkich, pierwiastków promieniotwórczych oraz bakterii coli.
- W tym pływa gówno! – orzekła.
- W wodzie święconej? – zmartwił się wikary.
- Ludzie srają przed mszą, by nie pierdzieć na kazaniu – obcesowo odpowiedziała moja przyjaciółka. – Nie znam mężczyzny, który myje dłonie po podtarciu tyłka. A potem pływa to w kropielnicy.
- O Jezu! – kapłan znów wezwał Pana Boga nadaremno, tym razem w osobie Syna.
- Myślisz, drogi pasterzu – wtrąciłam się – że na poznańskiej Malcie jest inaczej? Ludzie tam sikają i robią inne rzeczy na szkodę Pana.
- Na szkodę Pana?
- Przecież biskup poświęcił jezioro. To największy akwen wody święconej w Wielkopolsce.
Tym samym uspokoiłam wikarego. W końcu kropielnica w porównaniu z jeziorem to tylko święcona kałuża. Zresztą kto go za te taśmy wokół kropielnicy miałby karać? Biskup? Ten, co poświęcił jezioro?
Pani Adelo. Jako wierny fan Pani bloga jestem rozczarowany. Dlaczego nie porusza Pani problematyki końca świata? Adela w Apokaliptycznych Wirach (AwAW) .. Liczyłem nas dobrą lekturę na święta. Rozczarowała mnie Pani.
OdpowiedzUsuńWszystko w swoim czasie, Gzubie :)
OdpowiedzUsuńZaprawdę Powiadam Wam Siostry i Bracia!
OdpowiedzUsuńWystrzegajcie się uczonych w Piśmie rzymsko-katolickich faryzeuszy, tych konsekrowanych szamanów, agentów UB i SB, pedofilów i innej maści seksualnych dewiantów, społecznych pasożytów, którzy chętnie chodzą w długich szatach i lubią pozdrowienia na rynkach i pierwsze krzesła w świątyniach, i pierwsze miejsca na ucztach; którzy pasożytując pożerają domy moherowych wdów i dla pozoru długo się modlą; tych spotka szczególnie surowy wyrok. [ Marek Ewangelista