czwartek, 20 grudnia 2012

Skażona kropielnica.

Musiałyśmy to zrobić. Może moment nie był najszczęśliwszy, w końcu za chwilę miała rozpocząć się niedzielna suma, ale zagrożenie epidemii było na tyle poważne, że nie miałyśmy wyjścia. Odziane w białe kitle, aseptyczne rękawiczki i maski na twarzach oraz jednorazowe czepki na głowach wtargnęłyśmy na sygnale (Władek w nocy zerwał koguta z policyjnego auta) do kościoła, rozwijając taśmę wokół kropielnicy.

Kościelny pobiegł w te pędy do wikarego lat 39 i po chwili razem z nim powrócił.
- Na Boga, co robicie? – oburzył się wikary.
- Nie używaj, smyku, Pana Boga swego nadaremno! – oburzyła się Kunia lat 90.
- Opanowujemy pole skażenia – wyjaśniłam.
- Na świętego Jana Kantego, to chyba jakiś żart! – wykrzyknął duchowny, a echo jego słów odbijało się to od posadzki, to od ambony, by spocząć na klawiszach instrumentu organisty, utykając gdzieś między kluczem wiolinowym a bemolem.
- Pinkolisz! – zdenerwowała się Kunia.
- To jest dom Boży – wtrącił się kościelny.
- Przynajmniej ty się nie odzywaj! – wrzasnęła moja przyjaciółka.
- Ile razy zmieniasz wodę w termoforze, gdy proboszcz chce wieczorem ogrzać stopy? – spytałam kościelnego.
- Trzy, czasem cztery razy – odpowiedział uczciwie kościelny.
- A w kropielnicy?
- Przecież to nie gejzer! Tu nie musi buchać ciepłem!

Tymczasem Kunia sprawdzała PH wody, temperaturę, robiła też pierwsze reakcje mające wykryć ilość metali ciężkich, pierwiastków promieniotwórczych oraz bakterii coli.

- W tym pływa gówno! – orzekła.
- W wodzie święconej? – zmartwił się wikary.
- Ludzie srają przed mszą, by nie pierdzieć na kazaniu – obcesowo odpowiedziała moja przyjaciółka. – Nie znam mężczyzny, który myje dłonie po podtarciu tyłka. A potem pływa to w kropielnicy.
- O Jezu! – kapłan znów wezwał Pana Boga nadaremno, tym razem w osobie Syna.
- Myślisz, drogi pasterzu – wtrąciłam się – że na poznańskiej Malcie jest inaczej? Ludzie tam sikają i robią inne rzeczy na szkodę Pana.
- Na szkodę Pana?
- Przecież biskup poświęcił jezioro. To największy akwen wody święconej w Wielkopolsce.

Tym samym uspokoiłam wikarego. W końcu kropielnica w porównaniu z jeziorem to tylko święcona kałuża. Zresztą kto go za te taśmy wokół kropielnicy miałby karać? Biskup? Ten, co poświęcił jezioro?

3 komentarze:

  1. Pani Adelo. Jako wierny fan Pani bloga jestem rozczarowany. Dlaczego nie porusza Pani problematyki końca świata? Adela w Apokaliptycznych Wirach (AwAW) .. Liczyłem nas dobrą lekturę na święta. Rozczarowała mnie Pani.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko w swoim czasie, Gzubie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaprawdę Powiadam Wam Siostry i Bracia!
    Wystrzegajcie się uczonych w Piśmie rzymsko-katolickich faryzeuszy, tych konsekrowanych szamanów, agentów UB i SB, pedofilów i innej maści seksualnych dewiantów, społecznych pasożytów, którzy chętnie chodzą w długich szatach i lubią pozdrowienia na rynkach i pierwsze krzesła w świątyniach, i pierwsze miejsca na ucztach; którzy pasożytując pożerają domy moherowych wdów i dla pozoru długo się modlą; tych spotka szczególnie surowy wyrok. [ Marek Ewangelista

    OdpowiedzUsuń