środa, 26 grudnia 2012

Nauka oddychania.

Jestem ciotką charyzmatyczną, której każdy żul się słucha. Postanowiłam zebrać grupę miejscowych meneli, by przed świąteczną mszą świętą przekazać kilka mądrości życiowych, które tchną w nich ducha i pozwolą na skorygowanie osobistych ścieżek egzystencjalnych.

Zapędziłam gromadkę podejrzanych typków do parku przed kościołem pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego na poznańskiej Wildzie. Nie chciałam skupić lokalnych ochlapusów na modlitwie – w ich przypadku jest to jałowy wysiłek. Szukałam jedynie miejsca, gdzie jest wietrznie i można wziąć kilka głębokich oddechów.

– Nauczę was oddychać – obiecałam.
– Mentalnie? – spytał Walery lat 56.
– Nie, cieleśnie. Najpierw powąchajcie swój wydech.
– Mam za silny chuch – zmartwił się Filip lat 32. – Biegnę za nim, a on ucieka przede mną coraz wyżej i wyżej.
– O, kwura – Metody lat 59 znalazł metodę, by nie kląć w moim towarzystwie po chamsku, stąd zmieniał kolejność literek. – O kwura! Czuję jałowcówkę, mimo że piłem dereniówkę! Dziwy! Świąteczne dziwy! Cuda, ciociu Adelo!
– Dmuchnij, Filipie, za koszulę – poradziłam – i wtedy powąchaj.
– Chyba przez święta się przeponiłem – uznał Seba lat 40. – Muszę odnaleźć ciszę.
– Chłopaki – postanowiłam przejść do kolejnego punktu – teraz musicie odnaleźć wasze centrum siły. Znajduje się ono poniżej pępka.
– Do jucha Pana! – zaklął Metody. – Podoba mi się takie oddychanie.
– Zjadłem za dużo czosnku – powiedział Filip z nosem utkwionym pod T-shirtem.
– Czy można już wdechnąć? Jadę na ostatnich oparach – pożalił się Seba.
– Usiądźcie na ławce w pozycji lotosu – zarządziłam. – Zamknijcie oczy i zacznijcie oddychać światłem.
– O kwura, nic nie widzę. Ciociu, jak ja mam oddychać światłem, skoro nic nie widzę? – zatrwożył się Metody. – Ja się mogę udusić!
– Mam dłonie uniesione na 3 centymetry nad udami – Walery poinformował kolegów z zamkniętymi oczami. – Czuję, że stworzyłem strefę ciepła.
– Oddycham barwami – pochwalił się Seba. – Ogarnia mnie czerwono-fioletowy kolor. Co to oznacza?
– Oświecenie – odrzekłam. – Zaczynasz mieć świadomość kosmiczną.
– A ja chucham 4 żywiołami – Filip uśmiechnął się, jego twarz z przymkniętymi powiekami przypomnała anielską. – To mnie zaprowadzi do chuchów światłem czakr.
– Brawo! – pochwaliłam. – Przed wami trzecie oko. Czy ktoś pójdzie na mszę?
– Kwura, ja nie idę – zdecydował Metody. – Wolę oddychać.
– Ksiądz będzie pić wino, a ja rzucam alkohol – stwierdził Walery. – Wolę uruchomić trzecie oko.

Pozostali neofici kiwnęli potakująco głowami, medytując i w oddychaniu odnajdując swoje prawdziwe ja. Natomiast wierni idący na mszę nie mogli napatrzeć się na nawróconych meneli, więc parafianie sięgali za pazuchę, by wyciągnąć piersiówkę i łyknąć odrobinkę rozgrzewającego płynu. Ja nie piłam. Bardziej liczyłam na rozgrzewające kazanie proboszcza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz