czwartek, 23 maja 2013

Zakaz uśmiechu.

Zgodziłam się na zastępstwo. Baltazar lat 48 przeziębił się, a to syn mojej dalekiej kuzynki, więc nie zdziwiłam się, gdy poprosił mnie, bym go w ten weekend wyręczyła w pracy. Obgadał to wcześniej ze swoim szefostwem, wyjaśniając że przyśle na swoje miejsce kogoś zorientowanego i doświadczonego. To prawda, prawo jazdy miałam od kilkudziesięciu lat, ale nigdy dotąd nie prowadziłam karawanu. Pomyślałam jednak, że o wiele łatwiej spowodować wypadek, mając żywych pasażerów.

Baltazar uprzedził mnie bym nie ubrała się wyzywająco, lecz dobrała odzienie w barwach bardziej stonowanych. Lubię kolory tęczy, ale dziś odłożyłam jaskrawozielone koszulki, żółte spódniczki i czerwone korale. Makijaż miał być szaro-brunatny. Tym razem sama przygotowałam roztwór z henny i co mogłam to pomalowałam na czarno i popielato.

O godzinie 8 rano pojawiłam się przed domem pogrzebowym.
– Ja do karawanu – obieściłam pierwszemu napotkanemu mężczyźnie.
– Nie przyjmujemy żywych – odpowiedział smutnie.
– Co pan gadasz! – oburzyłam się. – Ja za Baltazara!
– Myślałem, że inną gąbkę przyśle.
– Gąbkę?
– Gębkę.
– Dawno pan nie oberwałeś?
– Nasz dom oferuje atmosferę podniosłą, lecz spokojną. Jesteśmy poważni i flegmatyczni, szacowni i wyrozumiali, wycofani i dogłębni.
– Dobra, daj pan kluczyki do wozika – przerwałam pierdoły żałobnego mistrza ceremonii.
– Tylko prowadzić musi pani bez zrywów.
– Będę startowała z dwójki – obiecałam pojednawczo. – Chciałabym jedynie hamować na ręcznym.
– Czy to sprawia pani radość?
– Oczywiście – przytaknęłam.
– No to wykluczone. W naszej firmie nie uśmiechamy się, a szczęście i radość prędzej czy później prowadzą do uśmiechu.
– To co mam robić?
– Najlepiej niech pani w ogóle nie hamuje.

W tym momencie to mi przestało być do śmiechu. Już z pełną powagą wymalowaną na twarzy spytałam:
– A jak będzie z górki?
Mistrz ceremonii beznamiętnie i lekceważąco wzruszył ramionami.

2 komentarze:

  1. No i jak się nie śmiać, kiedy zęby się same szczerzą...:-)) Ale gdzie suspens? Hamowałaś? Czy dałaś nieboszczykowi ostatni raz poczuć wiatr we włosach? Był taki casus w Tatrach, kiedy się Toprowcom jakiś połamaniec zapięty w topogan wyślizgnął i poooleciał sam w dół. Na szczęście sam też wyhamował na sąsiednim zboczu i do dziś biedak nie wie, jak to było. Podziwiał tylko Toprowców, że tak szybko jechali...

    OdpowiedzUsuń