wtorek, 9 lipca 2013

Deja vu.

Przypomniałam sobie tekst, w którym opisywałam ipsację Władka. Memu druhowi lat 97 zdarza się to przy każdych wyborach, więc przeżyłam swoiste deja vu. Zaczęło się podobnie, od połączenia telefonicznego:

– Adela, jak się czujesz?
– Wspaniale. Co najwyżej na 69 lat!
– To dobrze, bo muszę wpaść.
– Wpadaj, stary wiarusie! – odkrzyknęłam gromko. – Masz jakąś sprawę?
– Chcę porozmawiać o samogwałcie! Zaraz wlecę!

I odłożył szybko słuchawkę, bym nie zdążyła odpowiedzieć. Zaskoczył mnie, ten świntuch z AK, ale szybko znalazłam na niego sposób. Włożyłam buteleczkę z wodą święconą do zamrażalnika, by szybko ją schłodzić. Lodowata woda święcona sprawdziła się na ekshibicjonistach w Parku im. Jana Pawła II w Poznaniu, co wypróbowałyśmy kiedyś z sąsiadkami.

Zapewne po odłożeniu słuchawki Władek lat 95 od razu wyskoczył z kapci, ale zawiązanie sznurowadeł zawsze sporo czasu mu zajmowało, więc specjalnie nie spieszyłam się na przygotowanie się do jego wizyty. Powoli nałożyłam na twarz trochę pudru, użyłam karminowej szminki i podeszłam do radia. Włączyłam swoją ulubioną stację Radio Luksemburg FM i rozmarzyłam się. Puścili akurat piosenkę Anny German. Piosenkarki, która i dla Orfeusza potrafiłaby zostać nimfą. Córka księgowego. Raziły ją mało wzorzyste tiubietiejki. Jako geolog lubiła grzebać w obiecanej ziemi. Jako wykonawczyni piosenki „Zakwitnę różą” stała się naszym symbolem. Symbolem róż, płatków i odkrywanej ipsacji... Ech, Eurydyki...

Rozległo się pukanie do drzwi. Jak zwykle nerwowe. To tylko mógł być Władek lat 97. Nawet nie chciało mi się podbiegać do drzwi, krzyknęłam tylko: „otwarte”, po czym zaparzyłam mu herbatę lipową. Władek często powtarzał, że po niej ożywa. Zrobiłam mu tę uprzejmość, ale dla bezpieczeństwa wyjęłam flakonik z lodowatą wodą święconą i dyskretnie włożyłam go do kieszeni fartucha.

Władek lat 97 siedział już przy stole. Położyłam na blacie filiżanki herbaty i spojrzeliśmy sobie w oczy. Powstaniec był nieswój. Wyraźnie skonfundowany.
– Adela, byłem na spotkaniu jednym z poznańskich polityków.
– No i?
– On miał owłosienie na wewnętrznej stronie dłoni!
– Co to znaczy? – spytałam zaniepokojona.
– On się musi samogwałcić!
– Och ty, głupi Władku! Masz 97 lat, a nie masz pojęcia o ludziach.
– Adela, a co to według ciebie znaczy?
– Wszyscy kandydaci na parlamentarzystę, radnego czy działacza się onanizują. Chcąc pozbyć się owłosienia na wewnętrznej stronie dłoni, podają dłonie wyborcom. To elektorat wyciera im włosy na dłoniach!
– Cholera – zaklął AK-owiec – a ja nie umyłem rąk!
– Marsz do toalety, paskudo! – krzyknęłam.

Gdy Władek pokuśtykał do toalety, ja przypomniałam sobie, że masturbacja doprowadza do ślepoty. Czy to nie widać po naszych kandydatach? Czyż oni nie są ślepi? Nie widzą elektoratu. Ich potrzeb, sekretów i nadziei.

2 komentarze:

  1. Zapomniałaś o wodogłowiu... Nie tylko do ślepoty! A może to chodziło o ślinotok...? Kurde, muszę kogoś zapytać... Tylko kto się przyzna?

    OdpowiedzUsuń