piątek, 12 lipca 2013

Nie garnę się do garnków.

Tarczą zegarową ludzkiego życia jest dno garnka. Wskazówki obracają się, a garnek niezmiennie tkwi w środku naszej egzystencji. Najpierw człowiek żyje na garnuszku u rodziców, potem chłopcy dociekają, jakie gary pracują pod maską ich ulubionego auta, natomiast dziewczęta zakochują się w Gary Cooperze albo innym Garfildzie. W kotle się gotuje, dopóki same nie musimy warzyć strawy dla naszego wybrańca. Najpierw podajemy królewiczowi frykasy, potem po jego fochach reagujemy adekwatnie i rzucamy mu na michę łyżkę kaszy gryczanej. (Jak pyskuje – dorzucamy drugą.) W końcu dno garnka naszego jestestwa zaczyna się przypalać i wiemy, że już niedługo trzeba będzie stąd zmykać. Dlatego ja nie garnę się do garnków. Unikam ich jak ognia na kuchence gazowej.

Władek lat 97, który jak zwykle pojawił się na drugim śniadaniu, dotychczas nie znał mojego poglądu na ludzką egzystencję. Zresztą nie oczekiwałam od niego zrozumienia. AK-owiec, czyli Anonimowy Kobieciarz był strasznym żarłokiem i najchętniej objadałby się do granic przyzwoitości.

– Adela – krzyknął od progu. – Jestem bardzo głodny.
– Mam dwie kanapki z salcesonem.
– Chcę coś gorącego! – zażądał.
– Nie da rady. Nie garnę się do garnków.
– Od kiedy?
– Czy to ważne?
– Ogromnie. Mój żołądek z niecierpliwością oczekuje od ciebie wyjaśnień. I proszę bez marnych wykrętów!
– Nie garnę się od dawna, ale dopiero dziś to zdefiniowałam.
– Uważam, że powinnaś się ogarnąć. Coś zrobić ze sobą. Na przykład zmienić fryzurę, a potem ugotować pomidorową.
– Pomidorową? – żachnęłam się.
– Ewentualnie może być ogórkowa. Na żurek też nie będę narzekał.
– Wiesz, co ci powiem? – rozpoczęłam tyradę, ale powstaniec mnie ubiegł, wtrącając zapobiegliwie słowa:
– Oczywiście najpierw powinnaś zmienić fryzurę.
– Jesteś straszny. Powiadam ci: żałosny i egocentryczny.

Wybuchłam płaczem.
– Nawet nie zauważyłeś, że właśnie wczoraj byłam u fryzjera. W drodze do domu spotkałam księdza Tadeusza i jemu wyspowiadałam się ze swoich marzeń…
– Spowiadasz się z marzeń?
– I z planów na przyszłość. Wyznałam mu, że marzę, byś stał się szarmancki.

Znów z oczu chlusnął mi potok łez. Władek zrobił głupią minę i w geście pojednania poszedł na kuchnię zrobić jajecznicę. Przyznam, że nawet mu się udała. To kolejny argument, by mężczyźni garnęli się do garów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz