poniedziałek, 8 lipca 2013

Rudolf.

Atmosfera w kolejce była napięta. Nie rozmawiałyśmy, spozierając na siebie podejrzliwie. Szczerość została schowana w szufladzie komody w sypialni, natomiast między nami krążyła ubrana w generalski mundur strategia. Byłyśmy wobec siebie nieufne i najbezpieczniej było milczeć. Dostawczak ze świeżym pieczywem z nocnego wypieku tkwił w porannych korkach, a my obserwowałyśmy czubki własnych butów.

Nieoczekiwanie podeszła do nas kobieta w średnim wieku. Nieznajoma ubrana była w żakiet, buty nosiła na średnim obcasie, makijaż miała wykonany starannie.
– Dzień dobry. Na imię mi Rudolf. Mam 43 lata. Podchodzę do pań, bo zastanawiam się, czy podjąć się pracy stomatologa w tej dzielnicy Poznania.
– Pani ma na imię Rudolf?
O dziwo, pierwsza z zaskoczenia otrząsnęła się Malwina lat 92.
– Właściwie to jestem mężczyzną, ale lepiej się czuję w damskim ciuszkach.
– Gustowne wdzianko – zauważyłam.
– Dziękuję. Ile razy była pani u dentysty w ciągu tego roku? – Specjalista od zębów pytanie skierował prosto do mnie.
– Ani razu. W naszym fyrtlu dotychczas nie było dentysty w damskich fatałaszkach.
– A u takiego w kitlu?
– Tak samo. Mam szufladki.
– Ja też mam sztuczne zęby – powiedziała Kunia lat 90, a Malwina podniosła palec do góry, oznajmiając, że ma podobnie.
– No właśnie – zafrasował się Rudolf. – Słyszałem, że tutejsze kobiety wolą sztuczne uzębienie, zaś mężczyźni stawiają na przeciągi w jamie ustnej.
– Kiedyś przy Dolnej Wildzie była dyskoteka Jama – przypomniała sobie najmłodsza z nas Klotylda lat 58. – Młodzi walili się po japach i zostały im dziury w jamie gębowej.
– Na kibolskie ustawki też chodzą – powiedziała Wiesia.
– Mało zębów, mało roboty – domyślił się Rudolf.
– Szew się panu przesunął na prawej pończosze – wskazałam palcem na wydepilowaną nogę dentysty.
– Dziękuję bardzo, już poprawiam, bo chcę się przejść jeszcze na Łazarz, bo tam też mam możliwość podjęcia pracy w zawodzie.

Rudolf obrócił się na pięcie i skierował się do sąsiedniej dzielnicy. Był jeden pożytek z tego przypadku: zaczęłyśmy znów ze sobą rozmawiać. I doszłyśmy do jednego wniosku. Otóż razem zaprotestowałyśmy przeciw wycinkowym sondom ulicznym, bo przecież wystarczyło, żeby Rudolf poszedł do szkoły podstawowej, zajrzał w buzie kujonów i miałby inny obraz wildeckiego uzębienia.

Z drugiej strony, może dobrze, że nie poszedł do szkoły. Woźny Mariusz lat 64 w końcu ma jedną wadę. Uwielbia podłapywać kobiety, którym przekręca się szew pończochy. Sięga wtedy wysoko. Po co mu tak silne emocje tuż przed emeryturą?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz