środa, 10 lipca 2013

Zasługuję na nigdy więcej.

Wincenty lat 91 od dawna był tropicielem. Jako młody chłopiec spacerował po kniejach, chodząc po śladach dzików, jeleni oraz równie rogatych antenatów, by po wojnie zacząć pracować w Urzędzie Bezpieczeństwa. Szczęśliwie był tam tylko portierem, ale mimo to można było wyczuć wpływ, jaki wywarł na nim charakter instytucji, dla której sprawdzał ważność i legalność przepustek, potem podnosząc i opuszczając szlaban. Można było przypuszczać, że moralny kręgosłup Wincentego był kadłubkowy. Byli jednak tacy, że niekoniecznie, bo niby "wi-ktoś", co siedzi w drugim człowieku?

Wincenty posiadał pięć prywatnych kamer. Dwie umieścił w oknie wychodzącym na ulicę, dwie skierował na podwórko, a ostatnią zakamuflował w futrynie drzwi wejściowych, by mieć baczenie na to, co działo się na klatce schodowej. Kamery obsługiwały dwa monitory. Pierwszy ustawiony był na biurku Wincentego – właśnie w tym miejscu wildecki tropiciel spędzał większość czasu. Drugi postanowił zainstalować w toalecie, bo żołądek Wincentego był bardzo delikatny i nie każdy salceson zdołał bezproblemowo przetrawić.
Wincenty miał pecha, bo większość bulwersujących go wydarzeń zdarzała się wówczas, gdy zmierzał do swojej samotni, skupiając się na innych, mniej ważnych sprawach. Dlatego wildecki szpieg ciągle znajdował się na ścieżce śledztwa i trudno było go spotkać, chyba że samej było się podejrzaną. Właśnie dlatego ścierpłam dziś rano, gdy ujrzałam Wincentego. Nie dałam jednak niczego poznać po sobie.

– Co słychać, bubu? – spytałam niby beztrosko.
Od lat zwracałam się do Wincentego „bubu”, bo w tym zwrocie było dużo czułości, ale też pewnego subtelnego i delikatnego wytknięcia niechlubnej przeszłości. Wincenty jednak nigdy nie domyślił się, że „bubu”, to podwójne UB, tyle że na wspak.
– Adela, mam przesrane!
– Że co?
– Choć monitoruję wszystkie dzielnicowe grzeszki, to nie mogę pogonić za chuliganem, bo akurat mnie samego goni.
– Co to znaczy? – zdziwiłam się. – Uważasz, że wszystkie twoje podejrzenia, tropy i poszlaki, prowadzą do ciebie jako sprawcy?
– Ty też mnie nie rozumiesz, Adela! – pożalił się Wincenty. – Nikt nie rozumie...

Wincenty zatrzymał się wpół kroku. Podrapał po głowie, po czym rzekł:
– No, może tylko Jarek. Tak – potwierdził. – Tylko prezes Kaczyński może czuć to samo.

W tym momencie zrobiło mi się tak mocno żal Wincentego, że aż poczułam z nim pewną wspólnotę. Na całe szczęście Wincenty się oddalił
i mi też to uczucie szybko minęło. Pomyślałam sobie, że zasługuję na nigdy więcej. Nigdy więcej Wincentego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz