czwartek, 24 października 2013

Ile grzybów w barszcz?

– Chyba ilu? – zastanowiłam się.
– Lepiej mówić szyfrem – odrzekła Kunia lat 90.

Stałyśmy w ogonku przed sklepem na dole, oczekując na dostawę świeżego pieczywa z nocnego wypieku. Obok nas pospiesznie przechodzili punktualni urzędnicy, spiesząc się do przekładania papierków z kupki na kupkę w pobliskim urzędzie skarbowym. W taki sposób zaskarbywali sobie uznanie przełożonych, którzy przez lata pracy na linii fiskalnej dorobili się jeszcze większych kup.
Rzeczywiście, lepiej było operować kodami.

– Bardzo ładna nazwa – pochwaliła Malwina lat 92.
– Bar „Szcz” brzmi bardzo po polsku – zgodziłam się. – Podoba mi się.

Kunia pękała z dumy. Jej obywatelska inicjatywa spotkała się dotąd z dużą aprobatą sąsiadek. Teraz czekała jedynie na urzędniczą aprobatę.
– Poświęcisz lokal? – dociekała Gertruda lat 69, która była w bliskich kontaktach z wikarym z parafii pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego.
– Wolałabym prześwięcić klientów – odrzekła Kunia. – Nie wiem. Odpowiem, jak dostanę koncesję na sprzedaż piwa. Póki nie mam forsy z projektu obywatelskiego, póty nie będę robić planów.
– Na poznańskiej Wildzie jest sporo starych grzybów – stwierdziła Elwira lat 77.
– Ba! – zareagowałam na tę celną konstatację.
– Upatrzony przeze mnie lokal ma niewielką powierzchnię – zaniepokoiła się Kunia. – W bar „Szcz” wejdzie tylko kilka grzybów. Boję się szczególnie tych starych, bo oni wolniej piją i częściej sikają. Właśnie przez to mój projekt obywatelski może nie przejść przez urzędniczą weryfikację. Nie będzie takiej rotacji konsumentów, jak planowałam...
– Pst! – syknęła Gertruda, bo akurat przechodził spóźniony urzędnik. Lepiej nie było kusić losu, bo ci budżetowi pracusie mają swoje powiązania.
– Małe jest piękne! – pocieszała Klotylda lat 81. – Każdy urzędnik to potwierdzi!
– A Cyryl Ratajski? – zaniepokoiła się Kunia. – On był wielki.
– Mutant – prychnęła Emilia lat 58.
– Pomysł, by ściągnąć wszystkich starych grzybów w jedno miejsce jest epokowy – uznałam. – Policja i kobiety będą ich mieć na oku.
– Tylko czy zmieścimy wszystkie grzyby w bar „Szcz”? – martwiła się Kunia.
– Oj tam – machnęłam ręką, protestując przeciw tym błahym rozterkom.

A potem fuknęłam na kolejnego spóźnionego urzędnika. Przecież nie można przysypiać, gdy obywatelki chcą być rozliczone!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz