czwartek, 8 maja 2014

Goryle z Poznania.

To nie jest tak, że w Poznaniu zawsze było porządnie. Już w 1929 roku mieszkaniec ulicy Zamkowej, niejaki Ludwik O., w liście do redakcji „Nowego Kuriera” zauważył, że „w społeczeństwie jest zawsze pewien procent ludzi o kulturze Murzynów i goryli”. Wtedy nie znano pojęcia rasizmu, a porządny obywatel stolicy Wielkopolski był jedynie zafrapowany spektaklem, jaki odbył się przed seansem filmowym w jednym z tutejszych kin. Występował tam pewien czarnoskóry mężczyzna, który wyuzdanie tańczył w towarzystwie przyodzianej w kilka piór dziewicy („pożal się Boże”). Dziś o Murzynach już nie wspomnę, ale o obecności goryli w mieście nadal trudno zapomnieć.
Wczoraj poszłam grzecznie spać już o godzinie 21. Umościłam się w łóżku na podobieństwo gołębi, które upierają się, by założyć gniazdo na moim balkonie. Jednak nawet te złe skojarzenia nie przeszkodziły mi w rychłym zaśnięciu. Lubię spać i nie czuć, jak mi rosną paznokcie i włosy. Parszywe uczucie: czytasz Rilkego, a tu włos powoli zanurza się w brwi, by potem zaatakować powiekę. Albo słuchasz Brahmsa, a na palcu podstępnie rozpycha się paznokieć. To bardzo rozprasza. Wolę się rozrastać podczas snu. I tej nocy wszystko byłoby w porządku, gdyby nie goryle. Poznańskie goryle.

0 23 rozbudziły mnie odgłosy z zabawy, którą zorganizowała Wiesia lat 63. Wiesia już drugi semester zalicza na uniwersytecie trzeciego wieku i wraz z żakami w wieku od 62 do 84 lat prowadzi studenckie życie. Znaczy pije, pali jakieś świństwa oraz nie szanuje aktualnej jeszcze rok temu osobistej przyzwoitości. Dzisiejszej nocy studenci przerabiali jakąś lekturę, komentując za pomocą 50 słów w różnych odmianach treść książki.

Nie wytrzymałam, po dwóch godzinach przekrzykiwań wyszłam na balkon.
- Wiesia! – wrzasnęłam. – Do jasnej ciasnej, ja chcę spać!
Wiesia tanecznym krokiem podeszła do okna, rozpościerając bujne kształty na parapecie.
- Adela, znasz książkę Aretino Pietro?
- Jest pierwsza w nocy – krzyknęłam zbulwersowana. – Ja nie czytam po ciemku!
- Nie czytałaś „Jak Nana swoją córkę Pipę na kurtyzanę uczyła”? – zdziwiła się Wiesia.
- A powinnam?
- Wpadnij do nas! Zygmunt zaraz zacznie czytać nowy rodział. Tylko przynieś ze sobą wino!
- Przyjdź, skarbie – zawtórował Wiesi Zygmunt lat 77. – Mamy tu też inne przedwojenne perełki literatury lekkiej.

Pozostało mi zatrzasnąć drzwi balkonowe, zamknąć wszystkie okna, włożyć do uszu stoppery i spocić się pod kołdrą. Tak oto przez poznańskich goryli trzeciego wieku całą noc słyszałam chrobotanie rosnących w szalonym tempie paznokci.
Jestem niewyspana, wściekła i gotowa do gigant-protestu. Proszę dziś do mnie nie podchodzić! Nawet na paluszkach!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz