wtorek, 6 maja 2014

Kot Melanii.

Przed kilkoma dniami przyszła do mnie Melania lat 57 z drugiego piętra i zaczęła jękolić: „Adelo złota, tylko w pani nadzieja. Namówiłam swojego Waldemara, trwało to trzy kwartały, ale w końcu jedziemy nad morze. Weźmie pani na 4 dni moją Pusię? To jedynie długi weekend. Trzeba jej rano dawać karmę, sprzątać kuwetę i nie otwierać okien, bo Pusia to dachowiec. Może wyjść na dach i spędzić weekend w rynnie. A po co ma zamoknąć?” Pokręciłam nosem na kuwetę, wierząc, że z otwieraniem okien nie będzie problemu, bo aura była kiepska i Waldemar może jedynie zniechęcić się do dalszych wakacyjnych podróży.

W taki sposób wylądowała u mnie Pusia. Chwilę potem dołączył do niej Włądek lat 98.
- Adela, ty masz kota – obwieścił na powitanie.
- Czy ty chcesz mnie obrazić?
- Słońce pięknie świeci, weź smycz i przejdźmy się ze zwierzakiem na spacer – zaproponował powstaniec.
- Kot od psa rózni się tym, że nie w smak mu smycz i kagańce. Natomiast na spacer możemy pójść, tylko wyjmę najpierw mięso z zamrażarki. Niech się odmrozi, to po powrocie szybko przygotuję coś na obiad.

AK-owiec ucieszył się z tego pomysłu, bo jest przedwojennym głodomorem i najchętniej wpychałby coś w siebie naokrągło. Mam przez to kłopot, bo dużą część emerytury przeznaczam na kupno papieru toaletowego.

Spacer był bardzo udany, bo świeciło słońce, a chłodny wiatr nie pozwalał się spocić. Władek na spacerze wygląda dostojnie, szarmancko podając mi ramię i prowadząc dumnym krokiem poprzez parkowe alejki. Często widzę w oczach mijanych sąsiadek zazdrość, bo im towarzyszą wysłużeni mężowie, zwykle przygarbieni, zasmarkani, ze wzrokiem błąkającym się po chaszczach.

Życie na planecie Ziemia opiera się na równowadze. Gdy susza i piaskowe burze spowijają Egipt, wówczas można liczyć na falę tsunami na Sumatrze. Gdy zachlany Żyd na Manhattanie rzygnie z przejedzenia, wtedy umiera z głodu dziecko w Somalii. Gdy łapię chwila wytchnienia w parku, spacerując z powstańcem u boku, wówczas coś podczas mojej nieobecności w domu może wyjść bokiem. Dziś była to Pusia. Pusia, która uraczyła się pożywieniem dla powstańca.

Nie słyszałam dotąd Władka, by krzyczał tak przeraźliwie. Musiało mu być bardzo żal piersi kurczaka zjedzonych przez Pusię. Nie opanował się, poddając się żądzy zemsty i wyskoczył za kotką na dach. Szczęśliwie rynna uratowała go przed upadkiem na chodnik. Zadzwoniłam po straż pożarną. Powiedzieli, że mają dużo zgłoszeń, ale w przeciągu 5 godzin powinni się pojawić.

Włączyłam telewizor. Pan od prognozy pogody powiedział, że nadchodzi deszczowy front atmosferyczny. Ponoć błyskawicznie przesuwa się nad zachodnią część Polski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz