piątek, 30 maja 2014

Naciąganie strun.

Emilia lat 59 rzadko pojawia się w ogonku oczekującym na poranną dostawę świeżego pieczywa do naszego spożywczaka. I to wcale nie dlatego, że musi ganiać na ósmą do roboty. To hipiska. Lubi spać do późna i głaskać koty. Przez branie kompotu z maku zniszczyła sobie wątrobę i przez to dostała rentę. Teraz z tego się utrzymuje. Zdarzają się jednak chwile, że organizm Emilki zażąda na przykład wapnia i schodzi ona do sklepu, by kupić litr mleka albo opakowanie serka grani ze szczypiorkiem.

Emilka dziś zeszła na dół i postanowiła potowarzyszyć nam w oczekiwaniu na przyjazd furgonu z chlebem i bułkami. Jako dusza artystyczna nie rozstaje się ona z instrumentami. Do 50-tki był to zawsze jakiś podejrzany amant, ale obecnie częściej widać ją z gitarą w ręku. Do nas dołączyła z gitarą. Niestety, obie były mocno rozstrojone – i Emilka, i gitara.
- Rzygać mi się chce! – obwieściła na powitanie.
- Chcesz siatkę? Jeśli masz 2 grosze, to kupię ci w sklepie – zaoferowała się Kunia lat 90.
- Chce mi się puścić wiązkę wymiocin! Na życie mi się chce ją wypuścić!
- Wiązka wymiocin? – zdziwiłam się. – Podoba mi się to. Ładnie brzmi. Bardzo poetycko.
- A zapach?! Pewnie jak u Rimbauda... – zastanowiła się Malwina lat 92.
- A może pograsz? Zrobi się nam weselej? – zaproponowała Kunia. – Daj bobu! Dawaj Boba Dylana! – zachęcała płomiennie.
- Kurdemol! Może bym i zagrała, ale gitarę trzeba nastroić. Dziewczyny, macie może kamerton?
- A po co kamerton? Poczekaj ja pokręcę struną c. W lewo czy w prawo? – Malwina przeszła od słów do czynów.
- To ja biorę dwa górne basy – zdeklarowałam się. – Lubię jak nisko brzęczą, tak „bzzz”, „brrr” i „bżżż”. Ponadto nie lubię dużo kręcić.
- A ja też mogłabym? – spytała Kunia.

Zrobiłyśmy to. Nastroiłyśmy gitarę w trzy pary rąk i jedno ucho Emilki. Wyszło jak wyszło. Dźwięk z gitary stał się przejmujący i donośny. Nie zawsze czysty, ale to nie szkodziło, bo chciałyśmy od Emilki protest songów. A one dotyczą życia i polityki. A słyszał kto czyste dźwięki w polityce?

W końcu dojechał dostawczak ze świeżym pieczywem. Kierowcę zmroziła nie tylko niska temperatura, ale też nasze wspólnie wykrzyczane protest songi. Ale jak kto się spóźnia, to nie powinien potem krzywić buzię. No!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz