niedziela, 29 listopada 2015

Bogu się nie przelewa

W dni Pańskie zwykle staramy się pojednać z Bogiem. Dzisiaj oddelegowałyśmy reprezentację Emerycji Przepolskiej, by wzięła udział w niedzielnej mszy świętej w kościele pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego na poznańskiej Wildzie. W skład silnej forpoczty weszłam ja, Kunia, Malwina oraz Gertruda. Wszystkie miałyśmy po 60 lat, choć dopiero od tygodnia przyzwyczajałyśmy się do nowych metryk. Natomiast proboszcz tkwił beznadziejnie przy swoim wieku, więc nie emanował radością. Ponadto po wydarzeniu sprzed tygodnia, gdy odmówiłyśmy w głównej nawie modlitwę za profesora Glińskiego, patrzył na nas z rezerwą i podejrzliwością. Bolało to zwłaszcza Trudzię.

– Jezu, ja chyba wpadłam w złe towarzystwo – cierpiała.
– Ubożuchny ten nasz kościół – zauważyła Lwinka, która nie przejmowała się cierpieniami młodej Gertrudy.
– Bogu się nie przelewa – uznałam.
– Czy my mamy ambicje? – spytała Kunia.
– Ale o co chodzi?
– Czy naszym celem jest przejęcie władzy w tym kraju? Na przykład w wieku 63 lat?
– Nie lubię długich perspektyw, bo kojarzą mi się z planami pięcioletnimi – marudziła Lwinka. – Ja mogłabym zostać marszałkinią senatu już za pół roku.
– Ach, jak ja chciałabym nawiązać stosunki z prymasem – zapaliła się Trudzia.

Siedziałyśmy w kościelnej ławce, czekjąc na rozpoczęcie mszy. Rozmowę zaś prowadziłyśmy szeptem, by uświęcić miejsce oraz – co w tej chwili było dla nas ważniejsze – nie dopuścić do ujawnienia naszej taktyki na najbliższe dni.

– Andy Warhol miał telefon, przez który rozmawiał z Bogiem – przypomniałam sobie.
– Ciekawe, w jakiej był sieci – rzekła z przekąsem Kunia. – I ile kosztowało go połączenie.
– Prymas Polski to prawdziwy Polak – zachwycała się Gertruda.
– Jest zatem szansa, że dogada się z Emerycją Przepolską – Lwinka wyraziła się z nadzieją.
– Hitler walczył na jednym froncie za dużo – zastanawiałam się ze złożonymi rękami do modlitwy nad strategią Emerycji Przepolskiej. – My musimy zapewnić sobie spokój od strony krzyża.
– Kościół nasz ubożuchny – powtórzyła Lwinka.
– Bogu się nie przelewa – również powtórzyłam myśl, kręcąc zarazem głową z dezaprobatą.
– Ale kościołowi można coś przelać – obruszyła się Trudzia.

W tym momencie rozgrzmiały organy i ksiądz proboszcz przystąpił do celebracji mszy. Ja jednak nie mogłam się skupić. „Ja PIN...”, chciałam zakląć pod nosem, ale w porę ugryzłam się w język i żadne moje pinkolenie nie wyfrunęło w stronę ołtarza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz