poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Sąsiedzki terroryzm, czyli dlaczego warto być nomadem.

Miałam dziś śpiewać na nutkę „re”, ale przyszła sąsiadka i poprosiła bym darła się tylko w niedziele, bo wnuczek trafia wtedy do innej babci i nikogo nie obudzę. Tak to gama przegrywa z gamoniami. I o tym dziś będą moje rozważania.

Pierwszym terrorystą w historii świata był biblijny Abel. To on doprowadził do likwidacji raju. Wygnani rodzice zamieszkali w pobliżu Edenu i jeszcze jakoś im się wiodło. W długim cieniu rajskich palm spłodzili Kaina, a potem Abla. Obu w dość przyjemnych okolicznościach. Cykały świerszcze, komary nie rypały (plagi były dopiero przed ludzkością), żaden lubieżnik ich nie podglądał.

Gdy młodsze dziecię przyszło na świat, wtedy malec dostał kolek. Darł się tak, że wszystkie zwierzęta czmychnęły z Edenu. Nawet głuchy jak pień wąż odpełzał z Edenu, wkraczając na teren zamieszkały przez upadłych ludzi. I nie spodobały się krzyki Kainowi, który wyprowadził Abla w pole uczyniwszy mu bruzdy na czole, brzuchu i sercu. Karetka nie dojechała na czas i Abel umarł.

Potem w dziejach świata kolki chwyciły niejednego. Jezus najwięcej ludzi zraził sobie w okresie niemowlęcym, gdy wyrzynały mu się ząbki. Choć faryzeusze wymiękli przy wyrzynających się zębach mądrości, ale wtedy Jezus miał już kilkanaście lat i darł się donośniej. Mahomet zaś ciężko przechodził odrę i świnkę, niejeden sąsiad wówczas burknął w niezadowoleniu na płacz bachora. Ich żony były sprytniejsze, chowając sąsiedzkie grymasy za burkami. Budda z kolei w dzieciństwie był zaniedbywany. Przewijano go tylko raz dziennie i zawsze pod pupą miał mokro. Piekła go skóra na pośladkach, dlatego nie dziwię się jego krzykom. Wyciszył się dopiero, gdy jako dorosły już człowiek przytył i ustatkował się. Wówczas z radości, że pod sobą ma sucho siadał w słynnej pozycji i kontemplował życie.

Dlatego ja zmieniam miejsce zamieszkania co najmniej raz na 10 lat. Wyszukuję sąsiadów koło 40-tki. Oni dzieciaki mają zwykle już odchowane, ale jeszcze nie są w wieku prokreacyjnym. I w ich sąsiedztwie się osiedlam. Władka lat 94 również namawiam do przenosin. Żyjemy trochę jak koczownicy, ale piękne to życie, choć nie tak kolorowe jak w cygańskich taborach.
Dlatego protestuję przeciw sąsiedzkiemu cyganieniu. Przeciw zakazom śpiewania..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz