czwartek, 17 lutego 2011

O tym, gdzie kibice mają siusiać.

Dziś w Poznaniu wiele osób zawraca sobie głowę meczem piłkarskim poznańskiego Lecha z portugalską Bragą. Nawet Władka lat 95 zafrapował ten problem. Ja jednak pomyślałam o innym problemie. Ostatnio bowiem zaczyna się debatować nad możliwością picia piwa na stadionach. I nie chodzi tu o piłkarzy. To kibice mają biegać jak kot z pęcherzem.

– Władku, czy miałeś okazję być na meczu futbolowym we Włoszech?
– Nie, Adelo. Z tymże nie chciałbym, bo na trybunach jest tam wielu faszystów.


– I to jest twój błąd. Piwo na stadionie podają lekkie, a toalety są urządzone w niepowtarzalnym design’ie. Nawet zazdrościłam mężczyznom, bo w damskiej toalecie nie ma pisuarów.
– E tam. Ja byłem na Allianz Arena w Monachium. Tam są dopiero bawarskie kible!

– Bawarki?
– Tak. Chlejesz, Adelo, browara, ale sikasz bawarką. W ten sposób kibic strzela gola.
– Taki karniak?
– Karniak jest tylko wtedy, gdy sikający Szwab nie trafi do bramki.
– Słyszałam, że najgorzej mają we Francji. Mają bardzo

niebezpieczne pisuary, dlatego kibice z Bordeaux albo Lille piją najwyżej jedną lampkę wina.
– Nie chcą ryzykować siurania?
– Władku, rozmawialiśmy na ten temat. Nie mówi się „siurać” przy kulturalnej kobiecie!
– Przepraszam. Ale wracając do toalet, to nie chciałbym oglądać meczu w Nowym Jorku.

– Dlaczego?
– Bo tam są baby gotowe na wszystko.
– Na wszystko?
– Nawet na to, by wejść do kibla i wartościować amerykańskiego lub imigranckiego siusiaka.
– Jezu! Naprawdę?!
– Tak, Adela. Nowy Jork to światowa stolica braku kultury.
– A Japończycy? Nasze wildeckie dziady mówili w kolejce po chleb, że tam też grają w piłkę.
– Na japońskich wyspach piłka straciła na naturalności. Nie ma

wulkanicznej siły, za to epatuje azjatyckim automatyzmem.
– Brakuje eksplozji? – spytałam zaintrygowana.
– Nie ma dla Polaka erupcji w japońskim kiblu. Robot odepnie ci rozporek, wyjmie siurka...
– Władku! – wróciłam do strofowania powstańca.
– A na koniec odcedzi, wysuszy, schowa do gatek i z powrotem zasunie suwak w spodniach.
– Nie ma w tym żadnej świętości!
– To prawda, Adela. Najświętsze kible mają w stolicy Kościoła, ale

tam nie rozgrywa się meczy. Papież nie zgodził się na zrobienie stadionu w ogrodach watykańskich. Pod dachem też nie zbudują obiektu, bo boją się o freski Michała Anioła. Że niby piłka może uderzyć w twarz świętego Piotra albo jeszcze większej szychy.
– To na koniec, jakie toalety według ciebie byłyby najodpowiedniejsze na stadionach?
– Najlepszy kibel to taki, w którym poczujesz, że sikasz herbatą indyjską.
– Co to znaczy?


– Kibic, który poświęca kawałek meczu swojej ulubionej drużyny na pobyt w kiblu, siedzi tak jak na szpilkach. Nigdy nie wie, jaki będzie rezultat.
– Wiesz, Władku, to ja chyba protestują przeciw piciu piwa na stadionach.
– Może masz rację, ja nie piję na trybunach od 95 lat.
– To wytrzymaj do setki.
– Masz rację, z piersiówką się nie rozstaję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz