środa, 27 kwietnia 2011

Do prezydenta bez kija nie podchodź!

Nasza dozorczyni ma dwie miotły. Jedna jest do psich odchodów oraz zużytych prezerwatyw, a druga do petów, kurzu, gałązek i kamyczków. Nic by jednak biedaczka nie posprzątała, gdyby włosie miotły nie było osadzone na drewnianym trzonku. Jak niby miałaby zamiatać chodnik? Na kolanach?
Wczoraj na Starym Rynku w Poznaniu z inicjatywy Urzędu Miasta miano rozdawać mieszkańcom stolicy Wielkopolski flagi. Ta informacja bardzo mnie zainteresowała, bo polskie kolory wyjątkowo silnie ekscytują mnie seksualnie. Biały jest barwą niewinności, ale czerwony to już rozpusta diabelska. W przeszłości migałam mężczyznom niby cnotliwością swoich białych fig, by później pokazać rąbek stanika w kolorze maku. Przyznam, że rozpalało to nie tylko patriotów, narkomanów i zwyczajnych kobieciarzy. Działało to nawet na niemieckich renegatów, choć więcej rąbka mojej spódnicy dziś nie uchylę.
Postanowiliśmy wybrać się do centrum z Władkiem lat 95, którego do patriotycznych zrywów nie muszę specjalnie namawiać. To AK-owiec. Anonimowy Kobieciarz doskonale wie, jak działają na niego barwy narodowe. Po flagę ustawiliśmy się w długiej kolejce, która szybko się przesuwała. Gdy dotarliśmy do stoiska zobaczyłam, że owszem, rozdają flagi, ale bez drzewca! Na całe szczęście nieopodal stał prezydent Poznania i udzielał jakiejś telewizji wywiadu. Odepchnęłam kamerzystę i chwyciłam za klapę marynarki wymuskanego urzędnika, zwanego – z racji nienagannego uczesania – Fryzjerem i przeszłam od razu do meritum.
– Rysiu, gdzie są kije? – spytałam.
– Och, pani Adela – rozpoznał mnie Fryzjer. – Ja naprawdę nie połknąłem kija.
Mieliśmy kiedyś okazję tańczyć na balu charytatywnym. Prezydent miasta ma opinię dobrego tancerza, ale to nie jest prawda. Podeptał moje odciski, własne biodra utrzymując w postawie urzędniczej, czyli sztywnej. Przecież nie o to chodzi w pląsach. Gdyby chodziło o biodrową sztywność, to w Tańcu z gwiazdami występowałby co najwyżej poseł Cymański z PiS, a z niego przecież taki macho, jak z Krzyżaka z Malborka rock’n’rollowy frontman.
– Rysiu – powiedziałam ostrzegawczo. – Znowu udajesz gamonia. Mnie na to nie weźmiesz, bo znam twój spryt. Gdzie są kije?
– Nie rozumiem... Już wiem! – prezydentowi rozjaśniło się oblicze, po czym zamachał mi wyprostowanym palcem wskazującym przed oczyma. – Adela, pani znów o kijach samobijach! Ja nie mam zamiaru się kajać. Sąd mnie uniewinni!
Fryzjer od czasu do czasu odwiedza salę sądową, ale przez ten stres utrzymuje ciało w sztywnej, lecz chudej powłoce.
– Rysiu, flaga musi łopotać na drzewcu! Bez kija to możesz ją najwyżej powiesić na suszarce.
– Miasto nie rozdaje kijów!
– A podatki? – krzyknęłam. – No no no!
Tym razem ja pomachałam palcem przed nosem Fryzjera, ale na większy protest nie miałam szans, bo draby ze Straży Miejskiej już zawiesiły baczny wzrok na mnie i na Władku lat 95. Ale byli brzydcy. Nie pokazałam im stanika w kolorze maku.

2 komentarze: