niedziela, 24 kwietnia 2011

Zajączkowanie.

Wspólnie z Władkiem lat 95 zjedliśmy śniadanie wielkanocne. Powstaniec rzucił się na święconkę, bo ponoć „z kropidła najlepiej smakuje”, potem wziął się za jaja, ale pomylił się i roztrzaskał trzy wydmuszki. Już tego nie komentuję, bo dzieje się tak co roku. AK-owiec wprawdzie tłumaczy się, że nic się nie stało, bo pisanki mają PiS w sobie, a on nie lubi farbowanych lisów, ale to mało świąteczne gadanie. Następnie wzięliśmy się za szukanie prezentów na zajączka.
Władkowi schowałam skarpetki w koszu na pranie. Zrobiłam mu je na drutach. On lubi mieć na stopach wentylację, więc zrobiłam duże oczka. Zawsze to lepiej wygląda niż naturalne dziury. Powstaniec szybko sobie poradził z odnalezieniem prezentu. Cmoknął mnie w policzek, a potem podpowiadając mi miejsce ukrycia prezentu dla mnie metodą „ciepło-zimno” naprowadził mnie na prawdziwy skarb. Sprezentował mi kilkanaście przedwojennych poznańskich gazet. To była wielka niespodzianka. Spojrzałam na niego z wdzięcznością, po czym z nabożnością zaczęłam przeglądać dzienniki.
– Władek, weź kilka numerów i przejrzyjmy najciekawsze tytuły. Zdążymy wybrać przed pójściem do kościoła najbardziej interesujący artykuł. Po mszy pójdziemy na spacer do parku i przeczytam ci na głos wybrany tekst.
AK-owiec lat 95 ochoczo przystał na pomysł, wertując gazety.
– Mam! – obwieścił gromko. – „Dalsze szczegóły afery erotycznej. Orgje w Domu Samotnych. Przysposabianie ofiar przez stręczycielkę”
– Władek, dziś jest Wielkanoc! Może coś mniej erotycznego?
– To może „Nowoczesny włóczęga. Przyjechał z Krakowa do Poznania na gapę.”?
– A ja mam: „Obywatel czy świnia. Co na to komenda policji?”.
– „Zlikwidowanie nowych jaskiń nierządu”.
– Władek, co ty tak ciągle się natykasz na rozpustę? Ja proponuję: „Woli wisieć niż płacić... Skazaniec, który żałuje pieniędzy na kasację.”
– A może „Fantastyczna Afera Oszukańcza. Odmładzanie ludzi na Wierzbięcicach. Centrala oszukańczych praktyk likwidowana przez policję.”?
– Ciekawsza może być inna, mrożąca krew w żyłach historia – zaoponowałam. – „Energiczna i sprytna straganiarka. Przychwyciła na gorącym uczynku wampira z ulicy św. Wojciecha.”
– Mam coś podobnego – powiedział Władek. – „Zbliżamy się do jądra tajemnicy...
– Zostaw jądro w spokoju! – wzburzyłam się.
– Nie przerywaj! – fuknął świątecznie powstaniec. – „Zbliżamy się do jądra tajemnicy. Garbus w roli wampira. Dalszy ciąg niesamowitych wydarzeń orzy św. Wojciechu.”
– No nie wiem, to może być zbyt krwawa historia... Już wiem! Przeczytam ci to: „Ukróćmy harce rowerzystów. Przejechana przez rowerzystę zmarła w szpitalu”.
Jak zarządziłam, tak się stało. Przeczytałam Władkowi w parku po mszy ten artykuł, protestując przeciw szalonej jeździe współczesnych cyklistów, którzy nie mają za grosz poszanowania dla pieszych. Potem wróciliśmy do domu na obiad, by po południu wybrać się na przejażdżkę rowerową.
Mieliśmy zamiar z Władkiem przejechać szlak przedwojennych poznańskich gniazd rozpusty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz