sobota, 25 czerwca 2011

Sołtys z Chęchów.

Zjawił się nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak. Pojawił się o 5.59 przed sklepem spożywczym. Ogonek czekający na dostawę świeżego pieczywa już przed kwadransem zdążył się uformować. Stało nas 14 dziewczyn i wszystkie byłyśmy po 60-tce, lecz żadna z nas nie przekroczyła jeszcze 90-tki. Przybysz wyglądał na lat 45, choć jego spracowane, czerstwe dłonie mogły mylnie podpowiedzieć, że lada moment osiągnie wiek emerytalny.

– Dzień dobry – przywitał się.
– Pochwalony – odpowiedziała Walerka lat niespełna 90.
– Jezus Chrystus – dopowiedziały pozostałe katoliczki.
Ja i Kunia lat 82 milczałyśmy, bo jesteśmy niewierzące.
– Na wieki wieków. Jestem Bernard – przedstawił się Bernard
– Śliczne imię. Miałam chyba kiedyś takiego psa... – Walerka przywołała mgliste wspomnienia.
– Ale wszyscy mówią na mnie Benio. Urodziłem się 46 lat temu.
– Benio, jak to pozory mylą. Wyglądasz na lat 45 – skomplementowałam młody wygląd Bernarda.
– Masz ładny garnitur – zauważyła Kunia.
– To sztuczne szczęki – pochwalił się Bernard.
– Ja mówię o spodniach, marynarce, mankietach... Bardzo szykowny krawat...
– Żona Genowefa wszystko mi uprasowała. Robotna kobieta i mimo, że ma już lat 43, to jeszcze nie chrapie! Ale ja nie o tym chciałem... – Bernard podrapał się po głowie, potem za lewym uchem. W końcu potarł nos i zadał pytanie.
– Dziewczyny, macie może prawo jazdy?

Dziewczynom w kolejce i mnie samej również zaświeciły się oczy. Wszystkie po cichu marzyłyśmy jeszcze o romantycznej przejażdżce, ale jakoś nie było okazji. A tu taki elegant się pojawił... I musiał być niepijący, bo z rana pachniał tylko wodą kolońską.
– A może ktoś z rodziny? – ciągnął Bernard. – Bo wiecie ja jestem sołtysem.
– Przeczuwałam, Benio, że z ciebie jest figura! – skonstatowała Kunia.
– Tu z Poznania wszyscy wyjeżdżają autostradą – kontynuował sołtys. – A ona w polu przecież się kończy. To nie można podróżować przez Chęchy? Wygodnie, bezpiecznie, a i biesiadna zagroda u nas jest. Karczma jak ta lala!
– Sołtysie, ty nas nie kuś – odrzekła filuternie Walerka.
– To jak, kochane, macie autka? Jeździcie nimi?

Bernard zmiarkował po naszym wyrazie twarzy, że musi reklamować Chęchy gdzie indziej. Dziewczyny podpowiedziały mu drogę na Stary Rynek w Poznaniu, ja zaś straciłam zainteresowanie sołtysem. Co to niby za figura, która myśli o autkach? Nie ten sznyt. No cóż, może niedługo ktoś przyjedzie z innych Chęchów, poszukując posiadaczy limuzyn.
Wtedy może kiedyś zjadę z autostrady.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz