wtorek, 13 grudnia 2011

Destylat melancholii.

Przyszła do mnie Maria Siczyna lat 69. Wpuściłam ją nieufnie przez próg, ona wpadła do salonu, zzuła trzewiki, wprawiając palące się kadzidełka w zdumienie, a potem w konsternację, po czym wyciągnęła zza pazuchy butelczynę. Kształtne szkło zapowiadało szlachetną niespodziankę: glebę Sycylii, le grand blue, jeżowce na głowie na wroga czy coś w tym stylu. Słowem, makarony i inne fioły.

– Masz, Adela – powiedziała, stawiając z hukiem szklane opakowanie na blat mojej ławy z płyty wiórowej oklejonej fornirem.
– Co to?
– A tam, taki destylat.
– Że co?
– Skroplona melancholia.
– Destylat melancholii?
– A jakże!
– Po co mam pić takie świństwo?
– Mało słońca, trzeba chlać.
– Chyba na odwrót? Słońce rozwesela, więc do żył najlepiej wprowadza się wytrawne wino w letnie wieczory.
– Adela, nie wkurzaj mnie. Ta bardzo wytrawny destylat melancholii. Do dna! Ale już, koleżanko z Wildy!
– Dobra, dobra...
Trąciłyśmy się kieliszkami, by za chwilę wylać ich zawartość w niecierpliwe żołądki. Kiszki się ucieszyły, a hemoroidy siedziały cicho.
– Zaraz, zaraz, to ty nie mieszkasz już na Wildzie? – zainteresowałam się.
– Zaciążyłam.
– Hę? – wyhęchałam ku swemu zdziwieniu.
– Ciąży mi melancholia. Musiałam zmienić otoczenie, więc przeprowadziłam się do mamusi. Mamusia ma lat 91 i bardzo się ucieszyła, że chcę u niej być.
– No tak – przytaknęłam. – Też bym chciała mieszkać u twojej mamusi. Słyszałam, że świetnie gotuje.
– Ba! – przytaknęła Maria Siczyna. – Ale destylat melancholii to ja pędzę.

I w tym momencie Maryśka zaczęła śpiewać piosenkę „Destylat melancholii” na melodię znanego przeboju hydraulika z Włoch, czyli Drupiego. Przyłączyłam się. Nic tak nie pomaga przy destylacie melancholii jak Drupi. Tylko w gardle mnie dziś drapie. Taki Drupi...

3 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że nie wychlałaś całego destylatu, bo ma być na Święta. Wildeckie stajenki wymagają odpowiedniego nastroju, zwłaszcza, że ma być w kościele ten ksiądz, co podobno baranka lubi za futro wytargać przed północą i jeszcze się pyta czy dobrze było.
    Także, Adela, chroń trunek przed Władkiem i sobą.
    Twoja Maria.
    P.S. Na Sylwestra przygotuję esencję wylewności.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam obawę, że przez te przenosiny poluzują się więzi naszego wildeckiego nieoficjalnego Latającego Klubu Seniorek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Seniorki-latawice zawsze znajdą okazję do zlotu, proszę Pani Ano. A w Twój czaj, Mario, wierzę :)

    OdpowiedzUsuń