czwartek, 15 grudnia 2011

Paciorkowiec.

Ciepły grudzień zawsze bywa parszywy. Wszystkie świństwa latają w powietrzu i nigdy nie wiesz, co w końcu łykniesz. Raz trafiasz na opłatek, innym razem czujesz się jak tirówka pracująca na leśnym parkingu. Powtarzam: to fatalny pogodowy okres w roku. Wie o tym najlepiej Kunia lat 88, która złapała paciorkowca. Kiedy to do nas dotarło, gdy stałyśmy w kolejce oczekującej na dostawę świeżych bułeczek z piekarni Chrupki Świt S.C., to od razu się przeżegnałyśmy. Z trwogą, by zaraza i nas nie dosięgnęła.

Patrzyłyśmy na siebie ze zmieszaniem, z trwogą i niepokojem, zależnie od osobistej wrażliwości, a Kunia już po raz szósty zaczynała odmawiać „Ojcze nasz, któryś jest…”. Pierwszy raz doświadczyłyśmy sytuacji, w której ciężko było się znaleźć, bo nie wiesz, czy wypada przerwać, wtrącić się słowem, czy równolegle prowadzić rozmowę z kim innym, zagłuszając paciorkowca. W końcu jednak każda zdrowa na ciele i umyśle kobieta ma dość paciorkowca i zaczyna rozglądać się za antybiotykiem.

– Zaraz znowu dojdzie do „Zdrowaś Mario”… – wyszeptałam z troską.
– Boję się, że potem litania mnie wciągnie – wyznała Malwina lat 92. – Litanie zawsze mnie brały, od pierwszej komunii nie mogę im się oprzeć. Chyba nie wytrzymam i dołączę się.
– Trzeba działać! – wydyszała z trwogą Ziutka lat 74.
– „bądź wola twoja…” – kontynuowała Kunia.
– Ona gorączkuje! – zauważyła Stefa lat 59.
– Może czopek? – zaproponowała Violeta lat 41.
– Chcesz zaczopować paciorkowca? Tu? W ogonku? – zainteresowała się Malwina.
– Zawsze czopuje się w ogonku.
– „módl się za nami grzesznymi…” – Kunia nie przerywała, z każdym wersem wprawiając nas w większą trwogę.
– Przecież modląca kobieta nie wypnie się! Nawet, gdyby była pierwsza w kolejce! – zaoponowałam. – Viola, co za bzdury pleciesz! Głupoty proponujesz! Tu musi zadziałać tylko antybiotyk!
– Ale co?!
– „Kyrie elejson…”
– Czosnek! – wpadła na wspaniałą myśl Ziutka.

Razem ze Stefą wparowałyśmy do sklepu, kupując główkę czosnku. Potem wepchnęłyśmy Kunii po ząbku do uszu i dziurek od nosa. Kiedy już siebie nie słyszała ani nie czuła, to antybiotyk zadziałał. I zbiegło się to akurat w czasie, gdy podjechał furgon z dostawą chleba naszego powszedniego. I znów życie wróciło do normy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz