wtorek, 28 lutego 2012

Kto truje?

Moja rówieśniczka Klara od lat preferowała jedzenie sucharów. Stwierdzała, że lepiej jej to służy niż chrupka skóra od chleba z nocnego wypieku, więc gdy dziś rankiem zobaczyłyśmy, jak ustawia się w ogonku, w którym oczekiwałyśmy na dostawę świeżego pieczywa, to mocno się zdziwiłyśmy. Ona udawała obojętną, więc z Kunią lat 89 i Malwiną lat 92 też sprawiałyśmy wrażenie, że nic nadzwyczajnego się nie stało. Jednak moja przyjaciółka nie potrafi długo utrzymać języka za zębami, więc szybko zaczepiła Klarę.

– Wiesz, kochana – wycedziła chłodno pierwsze słowa – gdy ostatnim razem byłam u ciebie na proszonym obiedzie, to wieczorem dodałam sraczki.
– Miałaś biegunkę? – niby zainteresowałam się gastrycznym przypadkiem Kuni, ale tak naprawdę chodziło mi o to, by nie używała prostackiego języka.
– Omal w reformy się nie zesrałam!
– Przecież chwaliłaś, że ci smakowała zupa – broniła się Klara. – Ogórkową specjalnie dla ciebie warzyłam. Za to siorbanie Pan Bóg cię pokarał! – dodała, podnosząc głos.
– No, no, no! – odpowiedziała gniewnie Kunia, kiwając Klarze palcem przed nosem.
– Spokój, dziewczyny! – krzyknęłam do sąsiadek.
– A wiesz, że gdy ja u ciebie piłam kawę – wtrąciła się dotąd milcząca Eugenia lat 69 – to potem też miałam sensacje.
– Trujesz – odpowiedziała Klara. – Popatrzyłaś w telewizji na pracę detektywów i dostałaś nerwicy żołądka.
– Sama trujesz! – odkrzyknęła Genia. – Miałam największe gazy od chwili, gdy byłam niemowlęciem.
– Ty trujesz – odrzekła Klara, a potem słusznie zauważyła: – Nikt nic nie pamięta z czasu, gdy był zawinięty w dziecięce bety.
W tym momencie przeleciała nad nami gromadka gołębi, na które mam uczulenie, bo notorycznie brudzą mój balkon i to wybiło mnie z rytmu rozmowy. Jednocześnie poczułam, że zaczyna mi coś w głowie świtać.
– Klara, ty tą zimą znów pomagałaś cieciowi w odśnieżaniu ulic?
– Bo co?
– Posypywałaś solą naszą ulicę?
– Było ślisko jak na lodowisku – przypomniała sobie Kunia.
– Trujesz – odpowiedziała Klara.
– Klara zużyłaś całe zapasy soli?
– Hę? – spytała się pomocnica dozorcy, denerwując mnie, bo nie znoszę hęchania.
– Zamiatałaś po odwilży chodnik. Co zrobiłaś z tą solą, którą miałaś na szufelce?

Klara pobladła. W ślad za jej bielą na twarzy poszła Kunia, a potem Genia. Najpierw zwymiotowała Genia. Wprost na płaszcz Klary. Za jej przykładem poszła Kunia, która zabrudziła pomocnicy ciecia buty. Rzyganie jak śmiech – też jest zaraźliwe: Klarze też się cofnęło. A potem przyjechał furgon ze świeżym piewczywam. Kierowca wysiadł z auta, wyciągnął z paki bułki i poślizgnął się na pierwszym pawiu. W ten oto sposób wykupiłyśmy cały zapas sucharów w sklepie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz