sobota, 3 marca 2012

Wżeniaczka.

– Miałam słabe wmążpójście – oznajmiła Kunia lat 89, gdy oczekiwałyśmy przed sklepem na dole na przyjazd furgonu ze świeżym pieczywem. – Ten łajdak, któremu poświęciłam kawał bezcennego czasu wniósł do domu jedynie kilka par skarpetek, które i tak musiałam zacerować. Dziur nie miały tylko przy małych palcach.
– Twój świętej pamięci Leonid miał za to dobrą wżeniaczkę – zauważyłam. – Przecież nie każda kobieta lubi cerować.
– Ja też za tym nie przepadałam, ale lepsze cerowanie skarpetek od haftowania. Lubiłam tylko robić na drutach, ale on nie chciał nosić wełnianej bielizny. Mówił, że oczka w gaciach go krępują.
– Wełniane gatki mogą też swędzieć – wtrąciła swoje trzy grosze Malwina lat 92.
– Chłopy mają dużo szczęścia, bo trafiają na takie jak my – zauważyła Gertruda lat 59. – Na kobiety zaradne i czyste.
– Dobra wżeniaczka to dla nich czysty interes – zgodziłam się.
– Ja mojemu nie czyściłam interesu – przypomniała sobie Elwira lat 77. – Jeszcze by tego brakowało! – prychnęła.
– Żaden interes się nie uda, jeśli koło niego nie biegasz – nie zgodziła się z Elwirką Malwina.
– Najczęściej biegałam jak udało mi się zmusić Leonida do ugotowania obiadu. Moje wmążpójście odbyło się pod znakiem biegunki – stwierdziła Kunia. – Chłopy mają żyłkę do wżeniaczki, a my pecha do wmążpójścia.
– Czy jest na to rada? – rzuciłam w przestrzeń pytanie.
Postawiony problem uniósł się w powietrze, przefrunął kilkadziesiąt metrów i upadł pod nogi przechodzącego właśnie dzielnicowego Marcina Maciusia. Postanowił on pochylić się nad tym zagadnieniem.
– Dzień dobry, obywatelki. Co to za nielegalne zgromadzenie?
– Kolejka – wyjaśniła Gertruda. – Za chlebem czekamy.
– Nie chrzań, Marcinku – odezwała się Kunia. – Ja twoją mamę wspomagałam, przystawiając cię do cycka! Ssałeś jak odkurzacz, a teraz znów się czepiasz?!
– Właśnie – poparłam Kunię – za dziecka byłeś taki pucułowaty. Czyżbyś miał nieudaną wżeniaczkę?
– Hę? – zdziwił się chłop w mundurze. – O co biega obywatelce?
– Ty nas obywatelkami nie traktuj! – zdenerwowała się Elwira. – Okno mi wybiłeś, gdy byłeś smykiem.
– Masz całe skarpetki? – Kunia podeszła do tematu konkretnie.
– Tak.
To nam wystarczyło, by uzyskać pewność, że dzielnicowy też miał dobrą wżeniaczkę. Chłopy to jednak mają więcej szczęścia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz