piątek, 23 marca 2012

Edward z ulicy Fabrycznej jest starszy niż Matuzalem!

Odkrycie, że twój znajomy posiada kamienną metrykę wypisaną pismem klinowym każdą kobietę zwali z nóg.
– Mój akt urodzenia jest pożółkły – zareagowałam na tę wiadomość dopiero wtedy, gdy zadziwiony oddech wrócił do ust i mogłam wysyczeć swoje zdumienie.

Byłyśmy z Kunią lat 89 na spacerze i akurat szłyśmy ulicą Madalińskiego w Poznaniu, przechodząc obok sklepu spożywczego U ŻELA. Edward stał na rogu kilkanaście metrów dalej, popijając tanie wino z kilkoma tutejszymi młodziakami w przedziale wiekowym od 70 do 84 lat.
– Człowiek tyle dźwiga na swoim grzbiecie, a tu jeszcze w kieszeni od spodni trzymasz kamienną tabliczkę, bo zawsze może pojawić się jakiś krawężnik...
– Dzielnicowy? – wtrąciła się Kunia.
– Chowasz butelkę za pazuchę, a on i tak żąda od ciebie dowodu osobistego i PESEL-u! – poskarżył się Edek. – Mam tylko kamienną metrykę! A PESEL-u nie ma na tej tabliczce. Egipcjanie nie wypisywali takich pierdół!
– To ty nie jesteś stąd? – zdziwiła się Kunia.
– Geniu – Edek zwrócił się do kolegi – pokuśtykasz po trzy Zielone Buhaje?
– Się robi – zgodził się Eugeniusz lat 77. – Znowu na krechę czy może rzucisz bejmami?

Bejmy to po poznańsku pieniądze, ale Edek sprawiał wrażenie, że nie rozumie.Zdziwił mnie tym.
– Skąd pochodzisz? – spytałam.
– Miałem kiedyś bardziej oliwkową skórę – przypomniał sobie Edek.
– Ja do teraz używam oliwki Bambino – wtrąciła swoje trzy grosze Kunia. – To nie tylko wspaniały lubrykant, ale wychodzę z założenia, że produkty dla niemowląt mają najlepszy i najbezpieczniejszy dla mojej skóry skład.
– Urodziłem się w Egipcie. Dawno to było – Edek pociągnął ostatni łyk z butelki. – Jak cholera – dodał.
– Pamiętasz inwazję Napoleona?
– Ba!

Wrócił Geniu z trzema Zielonymi Buhajami, wręczając jedną z butelek Edwardowi.
– A hordy niewiernych?
– Ja jestem wierny kobietom – zadeklarował starzec, pociągając jednocześnie Zielonego Buhaja. – Ale jak ma się 1342 lata, to nie jest takie trudne. Wystarczy zostać wdowcem, by znów być kawalerem do wzięcia.
– No tak. – przyznałam mu rację.

Tymczasem Kunia dyskretnie pociągnęła mnie za rękaw, więc po kilku zdawkowych zdaniach pożegnałyśmy się i ruszyłyśmy w kierunku domu. Gdy przeszłyśmy kilkadziesiąt metrów, a Kunia uzyskała pewność, że Edek ani Geniu ją nie usłyszy, rzekła:
– Nie lubię starych dziadów.
Spontanicznie jej przytaknęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz