środa, 21 marca 2012

Wpuściłam pod dach hipstera!

Właściwie nie lubię, gdy słyszę dzwonek u drzwi. Zenio lat 43 przynosi mi emeryturę tylko raz w miesiącu – na niego czekam niecierpliwie, natomiast reszta niezapowiedzianych gości mnie tylko drażni. Ile razy można przez judasz zobaczyć hostessy Jehowy ze Strażnicą w ręku, Roma, czyli po dawnemu Cygana, sprzedającego dywany czy akwizytora w stroju kominiarza ze skserowanym kalendarzem? Dziś przez wziernik zobaczyłam Władka lat 96, ale to przyjaciel, więc uchyliłam drzwi, nie zdejmując jednak łańcucha.

– Adela, nie wpuścisz mnie? – zdziwił się powstaniec.
– Daj mi choć jeden powód, że warto – odpowiedziałam.
– Mam skarpetki w różnych kolorach.

AK-owiec podciągnął nogawki, pokazując skarpetkę w kolorze jakrawo-zielonym, a na drugiej nodze różową w fioletowe ciapki. Zrozumiałam, że muszę przyjacielowi pomóc, więc wpuściłam za próg swej gawry Anonimowego Kobieciarza na 4 lata przed setką.

Władek rozwalił się w fotelu, a ja zaparzyłam szatana. Do salony wróciłam z napitkiem i pączkami z nadzieniem ajerkoniakowym.
– Kochasiu, wydajesz się być podekscytowany...
– Zamówiłem wszystkie Szpilki z 1974...
– Chcesz nosić te skarpetki do szpilek? – spytałam naiwnie.
– oraz Karuzelę z 1967 – dokończył myśl AK-owiec.
Wesołe miasteczko, pomyślałam, ale Władkowi nie okazałam lekceważenia. W końcu nigdy nie wiadomo, jak zareaguje szaleniec, na wieść, że jego szaleństwo zostało odkryte.
– Może posłuchamy Mietka Fogga? – zaproponowałam. W końcu muzyka łagodzi obyczaje i wszelkie odchylenia od normy.
– Masz indie rock?
– Że co?
– Zostałem hipsterem.
– Kim?
– Rzygam mainstreamem.
– O ja cię! – zareagowałam tak, bo nie wiedziałam, że można inaczej.
– Masz poezję bitników? Moglibyśmy poczytać.
– Mam Majakowskiego.
– Majaki dla komunistycznej draki – orzekł powstaniec, wydymając usta.
– Chyba nie potrafię z tobą rozmawiać – przyznałam się do swojej bezsilności.
– Hę? – odkrył się Władek.
– Ty przebierańcu! Hęchacz z ciebie, a nie hipster!

Zdjęłam z głowy chustę, a Władek na ten widok czmychnął naprędce, zostawiając mi w oczach zielono-różowo-fioletowy blask jego skarpetek. Zjadłam pączka, którego AK-owiec nie zdążył ruszyć i puściłam z gramofonu Fogga. Miecio to jedyny hipster, którego obecność w moim mieszkaniu jest pożądana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz