czwartek, 22 marca 2012

Topiłyśmy się z Marzanną.

Marzanna lat 83 przez 364 dni w roku nieprzestępnym i przez 365 dni w roku przestępnym jest abstynentką. Do kieliszka sięga tylko w pierwszy dzień wiosny kalendarzowej. Jest to rytuał dziwaczny, ale dzięki temu możemy Marzannę przynajmniej raz w roku ujrzeć. W inne dni wysługuje się swoją sąsiadką Elwirą lat 77, która robi jej zakupy i wynosi śmieci. Marzanna niedowidzi, choć nadal robi na drutach, ale po schodach boi się schodzić. 21 marca podejmuje jednak ryzyko i podąża o świcie do sklepu na dole, by kupić kilka butelek z wysokoprocentowymi napojami wyskokowymi, gdyż Elwira protestuje przeciw pośrednictwu w handlu towarami obciążonymi akcyzą. Marzanna, idąc do sklepu, zwykle natyka się na nas, znaczy na dziewczyny stojące w ogonku oczekującym na dostawę świeżego pieczywa.

– Sto lat! – na widok Marzanny krzyknęła Kunia lat 89.
– Mam żyć 183 lata? Zresztą dziś nie mam urodzin, ja tylko obchodzę pierwszy dzień wiosny.
– Fajna biała laska – skomplemetowała białą laskę niedowidzącej Marzanny Malwina lat 92.
– Co będziesz dziś piła? – spytałam się.
– Sztamajzę.
– Co? – spytała młoda Gertruda lat 59.
– Żeby się zatopić potrzeba czegoś naprawdę mocnego – wyjaśniła Marzanna. – Która wypije ze mną po maluchu?

Po kolei przechylałyśmy butelkę do ust, a ledwo widząca Marzanna w międzyczasie skoczyła na jednej nodze do sklepu po nowy zapas trunku.
– Jeszcze nie witałam tak wiosny – kiwała głową skonsternowana Kunia. – Rozumiem, można sobie buchnąć to i owo, ale żeby pić?
– Co topisz, Marzanno? – spytała Elwira, patrząc dociekliwie w szkliste oczy Marzanny.
– Smutki? – dopytała Gertruda.
– Czy mogę zakląć?
– Marzanno, jeśli musisz to delikatnie – odrzekłam. – My tu dbamy o fason. Najlepiej zrób to egzotycznie.
– Zlodowaciała łapa kangura!
– Oj! Ojojoj! – Malwina zatrwożyła się ekspresją Marzanny porównywalną do użycia najsłynniejszego wynalazku Nobla.
– To chlapmy pod to pozimowe odtajenie emocji – zaproponowała Marzanna.
Dalej nie pamiętam, ale wydaje się, że zatopiłyśmy się wszystkie. Nie pamiętam, czy stało się to po przyjeździe furgonu ze świeżym pieczywem, czy jeszcze przed dostawą. Osiągnęłyśmy dno, by dziś wiosennie się wynurzyć.

Odtąd katharsis na poznańskiej Wildzie będzie nosić oblicze Marzanny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz