Usiadłam na ławce przed kościołem. Słońce muskało wieżę z dzwonem, koty prężyły się leniwie, a ja wystawiłam twarz na promienie. Czułam się rozleniwiona, uspokojona i odprężona. I w tej chwili podszedł do mnie Krzysztof lat 66.
– Adela, zmieniłem swoje życie.
– Taa? – spytałam od niechcenia.
– Posuń się, chciałbym się przysiąść.
Nie miałam na to ochoty, ale ustąpiłam mu nieco miejsca, nadal jednak mrużąc oczy pod wpływem jaskrawego światła.
– Od kiedy zarzuciłaś mi, że jestem brękotem przestałem bręczeć. Nie było łatwo, ale spiąłem się w sobie.
– Taa? – spytałam z niedowierzaniem.
– Życie to szajba.
Pozostawiłam tę głęboką myśl bez komentarza.
– Jak się pozbędziesz jednego dziwactwa od razu w szpony chwyta cię następne. Przekonałem się o tym w momencie, gdy przestałem być brękotem.
– Taa? – spytałam z grzeczności.
– Stałem się szuszfolem.
– O?
– Nie mogę sobie poradzić z osobistym brudem.
– Taa? – spytałam z ćwierćnutką zainteresowania.
– Zaczęło się od mieszkania. Butelki i puszki po piwie, stare gazety, wniesione błoto, aż w końcu ogarnął mnie niesmak i wyszedłem na spacer.
– Yhm.
– Ale mocne przekonanie o byciu szuszfolem nadal we mnie siedzi. Zresztą popatrz na żałobę pod paznokciami.
– Eee.
– Pięt nie szorowałem od 2 lat, zaś skarpetek nie ściągałem od 3 miesięcy. Mam wrażenie, że palce u stóp mi się zrosły. – Taa? – spytałam, wystawiając buzię do słońca.
– Oczywiście bycie szuszfolem ma też dobre strony. Sporo zaoszczędziłem na mydle i szamponie.
– O?
– Tylko kobiety mnie omijają. Szkoda, bo nawet szuszfol odczuwa pożądanie.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na Krzysztofa. Nie poznałam go – tak był szuszfolowaty.
– Miłego dnia – odezwałam się pełnym zdaniem.
I tak skończyła się naprawdę miła chwila spędzona na ławeczce przed kościołem.
Przepraszam za stan tekstu, ale to nie moja wina.
OdpowiedzUsuńa co ze stanem jest nie tak?
OdpowiedzUsuńTekst wyświetla się ciurkiem. :(
OdpowiedzUsuńto może to jest tak samo jak z palcami u stóp Krzysztofa??? :)
OdpowiedzUsuń