środa, 16 maja 2012

Mam coraz mniejszy dystans do kurzu.

Dziś furgon ze świeżym pieczywem utknął w korku, więc stojąc w ogonku w oczekiwaniu na dostawęchleba i bułek z nocnego wypieku miałyśmy z dziewczynami czas, by poruszyć jakiś ważki temat, zgłębić go należycie i spojrezeć na niego z różnych stron. Problem był tylko z tematem.

– Porozmawiajmy o Grecji – zachęcała Kunia lat 90. – Czy ze fetę znów będziemy płacić w drachmach?
– Nie lubię południowców – powiedziała Elwira lat 77. – Zbyt często kurzy im się z głów.
– Mam dość takiej fety! – zarzekła się Malwina lat 92. – Wolę kupić polską bryndzę albo gzik!
– Oj, kurzy im się z głów – zgodziła się Gertruda lat 58. – Ja bym z takim Grekiem czy Włochem nie wytrzymała. Skarpetki rozrzucone po kątach, gazety w łazience, po prostu syf w mieszkaniu! I ten kurz! Już na samą myśl kicham!

I rzeczywiście, Getruda zdrowo kichnęła jakby zażyła tabakę.

– A mnie kurz coraz mniej przeszkadza – wyznałam. – Nie zwalczyłam go przez trzy czwarte stulecia, więc teraz staram się go oswoić.
– Dobrze to przemyślałaś? – spytała poważnie Kunia.
– Mniej haruję, ścierki wolniej się zużywają, no i mam koty – wyliczałam korzyści. – Zawsze chciałam mieć koty.
– Oj, Adela, ty chyba rzeczywiście masz kota – wyszeptała z troską stojąca nieco dalej w kolejce Honorata lat 66.
– Tylko bez insynuacji! – zareagowałam ostro. – Ludzie lubią jak im się świeci, a ja dostrzegłam piękno w odcieniach matowych. Kurz świetnie zabija błysk lakieru na deskach podłogowych.
– A roztocza? – Elwira nie była przekonana do moich słów. – A inne zarazy? A burd, który jest blisko ubóstwa?
– Przecież ja sprzątam – wyjaśniłam. – Tylko dużo rzadziej. Daję brudowi nadzieję. Syf już podnosi głowę, ale ja jestem czujna i ścinam zakurzony łeb tuż przed chwilą, gdy mógłby stać się niebezpieczny. Sprzątanie nie może być rutyną. Gdy staje się grą, walką, wówczas sama rwiesz się do sprzątania.
– Ale gdybyśmy wszystkie tak działały, to nie byłoby pracy dla sprzątaczek – zaoponowała Malwina.
– Nie przesadzaj. A biura? Sklepy? Magazyny?
– Czyli udajesz Greka? – przeszła do sedna Kunia.

Na szczęście nie musiałam odpowiedzieć na pytanie, bo nadjechał dostawczak ze świeżym pieczywem i już po chwili wracałyśmy do domów, niosąc w siatkach chrupiące chleby i bułki z nocnego wypieku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz