piątek, 1 czerwca 2012

Aerobic.

Zaczęło się od narzekań. Ludmiła lat 66 przyznała się, że zapina spódnicę na agrafkę, bo nie może wbić się guzikiem w dziurkę, choćby nie wiem jak mocno wciągnęła powietrze. Na te słowa Kunia lat 90 obnażyła brzuch, zsunęła o kilka centymetrów spódnicę, a potem majtki i pokazała krwawosiny ślad po gumce od gatek wpijającej się w jej ciało. Na to Malwina lat 92 wcisnęła dłoń do dekoltu, pogmerała pod piersiami, a potem podsunęła nam rękę pod oczy: „Widzicie, jak jestem tam spocona? Przytyłam i cyce też mi się powiększyły! A pod nimi? Sauna!”.

Miało to miejsce w ogonku przed sklepem spożywczym. Oczekiwałyśmy na dostawę świeżego pieczywa z nocnego wypieku. Była 6 rano, deszcz lał się z nieba, a stopni było najwyżej kilkanaście. A my mimo to się pociłyśmy. Byłyśmy zbyt tłuste. Woda, tkanka tłuszczowa, kilkaset kości i kosteczek oraz kilka szarych komórek – oto my, kwiat kobiet z poznańskiej Wildy.

– Idziemy stąd! – zarządziłam.
– A chleb? Bułeczki? Drożdżówki? Z kruszonką i serem? – zaoponowała Elwira lat 77.
– Chromolić to!
– Co proponujesz, Adela? – spytała Gertruda lat 59.
– Musimy kupić po 2 wina na głowę.
– Białe czy czerwone? – rzuciła w biegu pytanie Kunia.
– Kunia, nie kupuj słodkiego! Wytrawne!
– A nie może być wódeczka? – odezwała się Malwina, pociągając przy okazji rozweselający płyn z piersiówki.
– Odłóż to wysokoprocentowe świństwo! – rozkazałam. – Do sklepu marsz! Ale już!

Dziewczyny już po kilku minutach stukały butelkami umieszczonymi w siatkach. Ja poprowadziłam je do siebie. W salonie zaczęłam przesuwać krzesła i fotele pod ściany, a kobiety dostowały się do mojego polecenia, zrzucając ciuchy na podłogę. Zostały tylko w majtkach i stanikach. Włączyłam silną lampę, rzuciłam światło na białą ścianę, zarazem podsuwając pod żarówkę korkociąg.
– Wasza nadwaga to korek – tłumaczyłam. – Musicie go wyciągnąć raz na zawsze. Elwira, nie obijaj się!
Dziewczyny machały rękoma w ślad za moimi próbami wyciągnięcia korka z butelki. Szło mi opornie, bo wino piję zwykle w towarzystwie Władka lat 96, a on butelki otwiera szpadą, którą odziedziczył po ojcu.
– Czujecie jak wbijacie się w tłuszcz! Spalacie się! Wasza wytrawność jest tuż tuż!
– Adela, polej, ja muszę się napić – wysapała zmęczona energicznymi ruchami Kunia.
– Jeszcze wszystkiego nie wypociłyście!
– Zlituj się, dręczycielko! – zastękała Malwina.

Nie zlitowałam się. Kiedy wypociły się do cna, wtedy polałam pierwsze dwa wina. Potem wróciłyśmy do ćwiczeń. Następnie znów do wina. Później wróciłyśmy do gimnastyki i ponownie do wina. A potem do wina i kiedy wypiłyśmy, to ponownie wzięłyśmy się do wina. A potem poszłyśmy spać. Znaczy Elwira przedtem wymiotowała. A może nie tylko ona? Nie pamiętam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz