Dzisiaj to mnie zachciało się zakląć siarczyście, po tym jak Władek lat 96 znowu zapaskudził smarkiem obrus w salonie. Że on ma gdzieś moje bieżniki, a Zapolskiej nigdy nie czytał, to wiem – niejednokrotnie obwieszczał to bez wstydu czy zażenowania. Chciałam potraktować siwego drania zasłużonym „cha”, ale dość mam chamstwa narodu polskiego, więc werbalnie wysmagałam go tak: „Ciebie wstyd byłoby trzymać w odosobnienu, a co dopiero wśród ludzi!”. A on na to tylko roześmiał się bezczelnie.
– Dość tego, Benku! – wrzasnęłam.
– Adela, czy ty masz sklerozę? Zapomniałaś mojego imienia?
– Powinnam zbiczować cię pospolitym „cha”, ale jestem kulturalną kobietą i żadnego „cha” z moich ust nie usłyszysz!
– Benek, co za głupie imię – prychnął AK-owiec, czując skutki ciosu Benkiem.
– Znałam dwóch Benków i każdy był wielkim „cha”. Od dziś jesteś trzecim Benkiem!
– Ta twoja kultura osobista sprowadziła cię na manowce – pieklił się AK-owiec.
– Mów do mnie jeszcze – odśpiewałam mu Asnykiem i Niemenem w jednej osobie.
– Nawet Benka trzymasz przez serwetkę!
– Niby co? – żachnęłam się. – To żeś, Benku, przesadził! – wykrzyknęłam.
Wzięłam szmatę, pod kranem zmoczyłam ją, by bardziej bolało i zdążyłam kilka razy zdzielić Benka-Władka po jego odpychającej dziś facjacie. On jednak szybko pierzchnął. Wiedział z doświadczenia, że ze mną nie ma żartów.
Siedziałam samotnie, zadręczając się myślami. Spokoju nie dawało mi oskarżenie Władka. W duchu wydawało mi się, że ma on trochę racji. Że ja jednak trzymam Benka przez serwetkę i nie nazywam rzeczy po imieniu. Bałam się takiej prawdy. Miałam przecież dobre rozeznanie, zawsze wiedząc, w którym żołądku trawka z żubrówki piszczy. Zatem dobrze diagnozowałam, ale na recepcie pisałam łaciną? Kulturalną, ale niezrozumiałą dla innych? Postanowiłam skonsultować się.
tomasz.ka to mój krewniak, huncwot i łapserdak oraz kandydat na Prezydenta RP w 2015 roku. Taka persona powinna znać prawdę. Wystukałam na klawiaturze telefonu jego numer i po krótkiej chwili usłyszałam głos najwyższego dostojnika in spe w państwie. Nawet nie przywitałam się, tylko od razu przeszłam do sedna.
– Kochasiu, czy ja trzymam Benka przez serwetkę?
– Ciociu, to nie był mój pomysł, lecz twój, a ja w końcu zgodziłem się być prezydentem. Od tamtej chwili oboje robimy w polityce.
– No tak.
Huncwot 2015 wyjaśnił mi wszystko. Krótko, dobitnie i jasno. Ja dzierżę Benka przez serwetkę, bo muszę trzymać dygnitarski fason. I niech to nikogo nie oburza, bo wtedy to ja zaprotestuję. Czy jednak protestować też mam przez serwetkę? Ładny gips. Chyba muszę jeszcze raz zadzwonić do prezydenta...
O trzymaniu Kazia, Maxa, a przede wszystkim Wacka słyszałem.
OdpowiedzUsuńAle Benka - nigdy.
Może nie obracałem w tych kręgach?
Nie, smyku, po prostu jesteś jeszcze młodym chłopcem.
OdpowiedzUsuńBuuuuuuuuuu...
OdpowiedzUsuńWidzisz, Ty dopiero ząbkujesz :)
OdpowiedzUsuńAle jak przebrnę przez te 2 lata zaległości to dopiero pogadamy!
OdpowiedzUsuń