Tym razem do ogonka stojącego przed sklepem, w którym codziennie czekamy na dostawę świeżego pieczywa z nocnego wypieku, Kunia lat 90 przyniosła składany stolik i dwa wędkarskie krzesła. Rozłożyła je na trotuarze, wyjaśniając nam przy okazji:
– Czekanie na przyjazd furgonu z chlebem bywa czasami bardzo nużące.
– Chcesz usiąść po amerykańsku? – zdziwiła się Malwina lat 92. – Z nogami na stole? To chyba nie wypada...
– Mogłabym przycupnąć na drugim krzesełku? – spytała interesownie Elwira lat 77.
– Stół będzie potrzebny do czegoś innego.
– Ustawisz tarota? – zainteresowałam się. – Osobiście interesuje mnie As buław. Na taką kartę chętnie w swoim życiu postawię.
– Będziemy siłować się na ręce! – zarządziła Kunia.
– Po co? – zareagowała rozsądnie Elwira.
– Mocarny pomysł! – ucieszyła się Malwina.
– Ale o co chodzi? – dopytywałam się.
– Idzie o uchwyt. Kobiecy uchwyt – niezbyt jasno wyjaśniła Kunia.
– Damskie imadło – poparła ją Lwinka.
– Wystarczająco cierpię, wciskając się w za ciasne spódniczki, żeby mi ktoś jeszcze rękę zgniatał w imadle! – wzburzyła się Elwira.
– W domu zrobiłam losowanie. Zaczyna Adela z tobą, Elwira.
– Nie mam wyjścia? A mogę przegrać?
– Elwira, to nie jest sportowe podejście! – zaprotestowałam – Mnie ten pomysł też niezbyt się podoba, ale uszanujmy starania Kuni. Biedaczka się nadźwigała, a przecież wracając do domu będzie niosła jeszcze zakupy.
– Nie wierzę w to! Ona zrobiła sobie trening! Rozgrzewkę!
Kunia nie odpowiedziała, lecz zaczęła brać się do bitki. Wkroczyłam do akcji, Malwina mi pomogła i odciągnęłyśmy je od siebie. Chwilę patrzyły na siebie bykiem, ale ja już siadłam do pierwszej potyczki, w której uległam Elwirze. Potem udało mi się pokonać Malwinę. Wszystkich wyników innych pojedynków nie pamiętam, bo sporo dziewczyn przyłączyło się do mistrzostw. Niestety, nikt nie zapisywał rezultatów i przez to nie wyłoniłyśmy zwyciężczyni. Najgorsze było to, że w pewnym momencie poczułam się przegrana.
– Dziewczyny! – krzyknęłam. – Śmierdzą mi ręce! Szprotkami! Która jadła?
– Moje też śmierdzą! – Kunia także powąchała swoje dłonie.
– Fuj! – zawołała Malwina.
– Fuj! Fuj! Fuj! – wołały dziewczyny jedna przez drugą.
Później zaczęłyśmy miotać przekleństwa. Na winowajczynię, która była wśród nas. Niestety, nikt się nie przyznał, kto maczał palce w szprotkach. Tym samym znów zniechęciłam się do profesjonalnego sportu, za którym ciągnie się nieprzyjemny smrodek.
Jakie tam szprotki!
OdpowiedzUsuńPiotrze, cieszę się, że dołączyłeś do Mądrych, bo dotychczas tylko Jarosław był Mądry. Wiem to z lekcji historii.
OdpowiedzUsuńNatomiast nie wyśmiewaj się z zaduchu szprotek. Gdybym Ci jedną z drugą włożyłam do dziurki lewej i prawej do nosa, to inaczej być dychał. I mówił!
Nie musisz mi wkładać.
OdpowiedzUsuńWęch mam bardzo dobry i czuję z daleka.
Szacunek dla Twojego humoru!
Wszystkiego dobrego :) Dziękuję za zaglądanie na blog. To duża sprawa dla starszej kobiety.
OdpowiedzUsuńKtoś już 2 lata temu sugerował, że Twoja twórczość zasługuje na społecznosciowy portal.
OdpowiedzUsuńMiał rację!